Kinga Rusin w zeszłym roku kupiła nowego psa, który w jej sercu zastąpił suczkę rasy shar pei imieniem Ginger. Prezenterka tym razem zdecydowała się na szpica miniaturowego. Nazwała go Czarek. Podobno w renomowanej hodowli zapłaciła za niego 4 tysiące złotych. Pomeranian to jedna z najstarszych raz świata, a na pewno najstarsza w Europie Środkowej. Pieski te są bardzo towarzyskie i trudno im się rozstawać z właścicielem. Pozbawione jego obecności szybko stają się apatyczne i osowiałe.
Rusin najwyraźniej przed podjęciem decyzji zapoznała się z charakterystyką rasy, bo stara się spędzać z Czarkiem jak najwięcej czasu. Jak wyznała w Fakcie, zabiera go nawet do pracy.
Jestem przeciwna, by psy zostawały same w domu na wiele godzin - zapewnia prezenterka. Na szczęście moja praca pozwala mi wszędzie z psem chodzić.
Rzeczywiście, ostatnio rzadko rozstaje się z Czarkiem. Jak ujawnia, chodzi z nim także do restauracji. Oczywiście tylko do tych, w których obecność zwierząt jest akceptowalna. Zdaniem Rusin, niektóre restauracje niepotrzebnie się przed tym bronią, tłumacząc się względami higieny lub chęcią zapewniania spokoju gościom, a tymczasem nie mają żadnych oporów, by wpuszczać rodziny z dziećmi, które nierzadko zachowują się gorzej od psów.
Wybieram tylko restauracje, do których wpuszczane są psy. Czarek zawsze zachowuje się grzecznie i zna swoje miejsce - przekonuje Kinia. Często dzieci robią w restauracjach większe zamieszanie i są gorsze od psów. Wszystko zależy od wychowania i socjalizacji, czy to psa, czy dziecka. Czarek zachowuje się jak anioł. Siedzi grzecznie obok, nikogo nie zaczepia i nie szczeka.
Specjalistka od psychologii psów potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód, by dobrze wychowanego psa zabierać wszędzie ze sobą.
Jeśli pies jest od małego socjalizowany, nie ma przeciwskazań, by chodzić z nim do restauracji - wyjaśnia Magdalena Pawlak w tabloidzie. Zapewniam, że to dla niego bardzo przyjemne. Bodźce, które dostaje, pozwalają mu się rozwijać i przez to jest grzeczniejszy od psa trzymanego w domu.