Maja Bohosiewicz jest jedną z tych aktorek, które popularność bardziej niż graniu zawdzięczają aktywności w social mediach. Młodszą z sióstr Bohosiewicz na Instagramie obserwuje ponad 200 tysięcy osób. Fani lubią ją za szczere podejście do macierzyństwa i związku, któremu daje wyraz w swoich postach.
Ostatnio Maja postanowiła odnieść się do presji, jaką każdego dnia odczuwają miliony kobiet, jednocześnie wzajemnie sobie ją fundując. Zdaniem 27-latki konieczność bycia "idealną" to nierealny cel.
Pokazuję wam prawdziwe życie, bez cukierkowania, bez słodzenia, bez udawania. Jednego dnia chcę skakać pod niebiosa, trzymając za ręce dzieci, zbawiać świat, uczyć BLW wraz z brokatem i jednorożcami. Drugiego natomiast chce wystrzelić się w kosmos w samotności, mieć na głowie kołtun i jeść lody - napisała na Instagramie.
Same zarzucamy na siebie sidła tego mitu pułapki. Chcemy być najlepsze we wszystkim. Być szczupłe w ciąży, rodzić w 45minut, karmić piersią, w sypialni być boginiami seksu, w kuchni Magdą Gessler, w między czasie odkurzając, piekąc eko ciastka i robić remont, a to wszystko z uśmiechem szerokim jak u Pana Gojdzia na billbordach i pełnym mejkapie z sephory. Cholera. To nie tak. Tak się nie da. Raz jesteśmy mistrzyniami organizacji a raz jesteśmy przegranymi w walce o domowy obiad. Skrolujemy wyidealizowane foty na IG gdzie wszystko toczy się kolorowo, dzieci śpią, matki piją kawę, a naleśniki już czekają, wszystko to z hasztagiem PERFECTmom PERFECTmorning PERFECTday. Wiecie kiedy był mój perfect day? Jak zostawiłam dzieci z nianią i poszłam się kimnąć do hotelu dwa kilometry od chaty - czytamy w poście.
Zgadzacie się z Mają?