O Ewie Bugale głośno zrobiło się ponad rok temu, gdy dziennikarka została zapytana w Sejmie przez posłankę .Nowoczesnej o to, jak czuje się w roli dziennikarki propagandowej TVP. Przypomnijmy:
Jak łatwo można się domyślić, Bugała szybko stała się ulubienicą partii i mogła liczyć na awans. Nikt jednak nie spodziewał się, że będzie to oznaczało objęcie stanowiska rzeczniczki Orlenu.
Kariera dziennikarki w koncernie potrwała jednak rekordowo krótko. Po zaledwie dwóch dniach Ewa złożyła rezygnację, tłumacząc swoją decyzję falą hejtu, jaka ją dotknęła. Decyzję Bugały skomentował m. in. Tomasz Lis:
Rezygnując napisała, że spotkała ją bezprecedensowa fala hejtu i niesprawiedliwych ataków. Ciekawe czy w ostatnich dwóch latach pani Bugała oglądała Wiadomości - napisał.
W obronie byłej dziennikarki staje były rzecznik MON, który swoje stanowisko objął i stracił w równie kontrowersyjnych okolicznościach przyrody. Ulubieniec Antoniego Macierewicza twierdzi, że Bugała... "nie miała pleców":
Już to mówiłem, dziś powtórzę: bardzo duże są siły w Polsce, które nie pozwolą młodemu pokoleniu, "bez pleców" pracować uczciwie na rzecz Ojczyzny. Warto tych krzykaczy zapamiętać - jeszcze nie raz się objawią... - napisał na Twitterze Bartłomiej Misiewicz.
Dla internautów w tym byłego dziennikarza TVP, Marka Czyża, wpis Misiewicza brzmi jak kiepski żart:
Pan Misiewicz mówi, że on i pani Bugała, to pokolenie bez szans na karierę, bo nie mają pleców. To już teraz wiem, dlaczego nie mają też kręgosłupów - napisał na Twitterze.