Problem pedofilii w Kościele Katolickim znany jest od dekad. W nakręconej w 1980 roku komedii Czy leci z nami pilot reżyser umieścił scenę, w której ksiądz w sutannie i koloratce ogląda rozkładówkę magazynu, na którego okładce widnieje zdjęcie chłopca w komży ministranta. Chociaż od tamtej pory minęło prawie 40 lat, Kościoły w poszczególnych krajach dopiero zaczynają pojmować, że pedofilii nie da się jednak zamieść pod dywan.
Polski Kościół nadal jednak wierzy, że się da. Wspiera go w tym rządząca partia Prawa i Sprawiedliwości. W opublikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości rejestrze pedofilów próżno szukać księży, nawet tych, którym udowodniono winę, zaś TVP pod wodzą Jacka Kurskiego dopilnował, by oscarowy film Spotlight ogóle nie kojarzył się Polakom z Kościołem i duchownymi. Przypomnijmy: "Spotlight" to film o "aferze pedofilskiej w Bostonie"
Mogąc liczyć na taką ochronę ze strony obecnego rządu oraz podporządkowanych mu mediów, polscy duchowni dalej bagatelizują problem pedofilii. Jednak humory postanowił im popsuć Tomasz Sekielski.
Dziennikarz zaczyna właśnie prace nad filmem dokumentalnym na ten temat. Jak ujawnia, od razu zaczęły się schody.
Od kilku lat myślałem o zrobieniu tego filmu. Ale nie ma specjalnie chętnych, by wyłożyć pieniądze na taką produkcję - ujawnia dziennikarz w rozmowie z Na Temat. Próby były podejmowane. Kościół ma olbrzymie wpływy w Polsce. Nie znalazłem takich osób, czy firm, czy redakcji, które wyłożyłyby pieniądze na zrobienie takiego filmu. Dostawałem wyraźny sygnał, że osoby, czy konkretne firmy nie chcą być kojarzone z takim filmem. Bo wiadomo, w Polsce.. Nie chcą się narazić. Przez zbieg różnych okoliczności stałem się niezależnym producentem. Co ważne, ja potem udostępnię mój film za darmo, za pośrednictwem YouTube'a. Nie będę go sprzedawał.
Z braku sponsorów Sekielski musiał zorganizować internetową zbiórkę pieniędzy. Jak wyznaje, jest mnóstwo osób, które chętnie wpłacają i trzymają kciuki, by udało się nagłośnić sprawę i, być może, uratować kolejne potencjalne ofiary. Nie brakuje też takich, którym zależy na tym, by film nigdy nie ujrzał światła dziennego.
Uważam, że polski Kościół jest jeszcze daleko z tyłu za Kościołami w USA, Irlandii, Australii, Holandii, Szwajcarii, gdzie Kościół zaczął się rozliczać i wypłacać odszkodowania ofiarom. Co też jest ważne, bo w Polsce Kościół odcina się od księży, gdy dochodzi do jakichś spraw i procesów. Mówi, że to księża mają wypłacać odszkodowania. Kościół stara się tego unikać - wyjaśnia dziennikarz. Kilka lat temu poznałem tzw. ocalonych. Tak się mówi o osobach, które doświadczyły molestowania seksualnego przez księży i które jakoś sobie poradziły, bo są osoby, które tego nie wytrzymały. Załamały się psychicznie, popełniły samobójstwa. Historie ocalonych, których poznałem, naprawdę mocno mną wstrząsnęły. Ale też wstrząsnęła mną pewna obojętność struktur kościelnych na ich cierpienie i próba tuszowania tych spraw. Ale oprócz tego chcę pokazać jeszcze dwie rzeczy, które są dla mnie szalenie ważne. Chcę pokazać pewien mechanizm społeczny, który funkcjonuje, szczególnie w małych miejscowościach, na wsi. Gdzie panuje zmowa milczenia. O księdzu nie mówi się źle. Ofiary w takich miejscowościach spotyka ostracyzm, nie wierzy im się, albo nakłania, żeby milczały. Albo nazywa kłamcami. Także rodziny często od takich osób się odcinają. Bardzo chcę to pokazać w moim filmie. A druga rzecz to to, że nie jest to sprawa nowa. A mimo to księża wciąż mogą liczyć na pobłażliwość swoich przełożonych.
Jeśli wszystko ułoży się po myśli Sekielskiego, premiera odbędzie się w marcu 2019 roku.