W środę wieczorem do sieci trafiły smutne wieści. Dziennikarka Marzena Paczuska za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowała o śmierci jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów i scenarzystów Antoniego Krauze, odpowiedzialnego między innymi za Do potomnego, Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł, Akwarium, Strach czy ostatnie z jego dzieł Smoleńsk. Krauze specjalizował się w filmach dokumentalnych. Podczas trwającej 50 lat kariery, wyreżyserował prawie 40 filmów. Zdobył 14 nagród, między innymi na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno.
Śmierć reżysera wywołała niemałe poruszenie w świecie filmu. Antoniego Krauze na antenie TVP Info wspominał dzień po jego śmierci Jerzy Zelnik, który uważa, że Smoleńsk był jego gwoździem do trumny:
Jako człowieka prawdy, człowieka dobrego, człowieka, który przypłacił chyba zdrowiem, a może i życiem wszystkie te perturbacje związane z ostatnim filmem, czyli "Smoleńskiem". Tam były bardzo duże problemy i finansowe i artystyczne. Widziałem, jak wiele zdrowia tracił w trakcie realizacji tego filmu. Wiele kłód pod nogi było rzucanych. Widziałem, że był właściwie ciągle roztrzęsiony w czasie realizacji tego filmu i bynajmniej nie z powodów artystycznych, tylko pozaartystycznych, a więc produkcyjnych, czy związanych właśnie z odkładaniem tego filmu. Ten film go kosztował bardzo wiele i sądzę, że był takim gwoździem do trumny.
Zelnik opisuje zmarłego przyjaciela jako człowieka o wielkim sercu i oddanego krajowi patriotę:
Pełen pokory i pełen takiej miłości dla ludzi. Kochał Polskę i nieraz był rozczarowany tym, co się dzieje w III RP, tak wyczekiwanej przez nas - wyznał.
Mężczyźni po raz pierwszy spotkali się na planie podczas zdjęć do Smoleńska, gdzie Zelnik grał dyplomatę Tomasza Turowskiego.