Ostatnie miesiące upłynęły w Hollywood pod znakiem kolejnych oskarżeń o molestowanie seksualne, którego dopuszczał się między innymi wpływowy producent Harvey Weinstein. Trzeba przyznać, że afera jest na tyle duża, iż Hollywood nie mogło pozostać wobec niej obojętne. Iza Miko potwierdza, że w środowisku filmowym wiele się zmieniło. Iza udzieliła niedawno wywiadu magazynowi Party, w którym opowiedziała o swoich przemyśleniach, dotyczących akcji #MeToo. Mieszkająca w USA aktorka twierdzi, że cała sprawa nie jest jednak tak oczywista, a "oskarżenia padają teraz zbyt łatwo":
Ta sprawa ma też drugie dno - wyznała Iza. Znam część tych oskarżanych mężczyzn i mogę zaręczyć, że nigdy nie dopuściliby się jakiegokolwiek nadużycia wobec kobiet, z którymi pracują. Oskarżenia padają teraz zbyt łatwo. Zanim ktoś je porządnie zweryfikuje, trafiają do prasy i nikt nie zastanawia się nad wiarygodnością oskarżycielek. A odkręcić taką sytuację jest trudno. W ten sposób pomówiono dwóch moich przyjaciół, wysoko postawionych w branży filmowej.
Aktorka wyjawiła też, że sama nieomal padła ofiarą molestowania seksualnego.
Mnie też parę razy spotkało ordynarne zachowanie kogoś, komu się wydawało, że może wszystko - zdradziła. Na szczęście takie sytuacje zdarzają mi się rzadko, bo wystarczy ze mną spędzić kilka minut i od razu wiadomo, że nie warto próbować. Myślę, że to przede wszystkim kwestia wychowania. Moja mama zawsze mi dawała poczucie, że mogę osiągnąć wszystko bez pójścia na skróty. Seks zawsze był dla mnie czymś wyjątkowym, nie do pomyślenia było, aby traktować go jako sposób na osiągnięcie czegokolwiek. Tak mi zostało do dzisiaj. Jakieś 12 lat temu miałam nieprzyjemną sytuację. Na castingu do filmu wpadłam na producenta, z którym się znałam od lat, i okazało się, że obydwoje jesteśmy singlami. Postanowiliśmy pójść na randkę. Podobał mi się, więc byliśmy jeszcze na czterech. Na kolejnej przed pójściem do restauracji zaprosił mnie na lampkę wina do domu. Szybko się upił i po chwili zrobiło się nieprzyjemnie. Natychmiast wyszłam od niego i powiedziałam mu następnego dnia, że nie jestem już zainteresowana. On okazał się bardzo mściwy i na półtora roku wylądowałam na czarnej liście studia, w którym pracował.
Na koniec 37-latka wyraziła obawę, że faceci nie będą już przejmowali inicjatywy na randkach.
Ostatnio umówiłam się na kolację z chłopakiem i przed tym spotkaniem musiałam go uspokoić, że to jest prawdziwa randka i może ze mną flirtować. Ale wiem, że coraz częściej będzie tak, że faceci po prostu będą się bać przejmować inicjatywę - zakończyła.
Zgadzacie się z Izą?