Dwa lata temu u Anny Wyszkoni wykryto nowotwór tarczycy. Piosenkarka długo nie chciała ujawnić, przez co przechodzi. Kiedy jej partner i menedżer Maciej Durczak odwołał zaplanowane koncerty, zapowiedział tylko, że Ania wróci na scenę za kilka miesięcy. Ona sama nie odbierała telefonów od dziennikarzy.
Pod koniec maja, na festiwalu w Sopocie, przyznała, że przez ten czas zmagała się z ciężką chorobą. Nadal jednak nie chciała mówić, na co chorowała. Przyznała tylko, że przeżyła chwile zwątpienia, gdy nie wiadomo było, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mogła śpiewać.
Dopiero teraz, po dwóch latach, zadecydowała się ujawnić całą prawdę o swojej chorobie. Jak wyjaśnia w wywiadzie dla Gali, zrobiła to na prośbę lekarza, który jest zdania, że profilaktyka chorób onkologicznych nie jest w Polsce wystarczająco nagłośniona.
To nie jest takie łatwe. Gdyby nie obietnica, złożona lekarzowi, który wykrył u mnie guza, nie wracałabym do tego tematu - ujawnia artystka. Poprosił, żebym jako osoba publiczna mówiła o chorobie, bo niewiele osób w Polsce się bada, świadomość diagnostyki nowotworowej jest na naprawdę niskim poziomie. Niedawno poznałam małżeństwo, które przyznało, że uratowałam życie ich córki, bo dzięki mnie poszła na badania i w porę wykryto u niej guz. Takich przypadków jest więcej, często rozmawiam o tym z ludźmi po koncertach. Przeczytałam w Internecie mnóstwo komentarzy w stylu: "Opowiada o raku, bo w ten sposób chce promować płytę”. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaką krzywdę można komuś wyrządzić, operując podobnymi schematami myślenia”.
Wyszkoni podkreśla, że taka diagnoza, jaką ona sama usłyszała, zmienia nie tylko życie pacjenta, lecz także jego bliskich w sposób nieodwracalny. Tym bardziej warto zadbać o to, by ludzie przeżywający takie dramaty, nie czuli się osamotnieni.
Gdy dowiadujesz się, że masz raka, twoje życie wywraca się do góry nogami - tłumaczy piosenkarka. Szok, niedowierzanie, strach, co będzie dalej. Przepłakałam wiele nocy przed operacją. Miałam w głowie mnóstwo pytań. To było doświadczenie graniczne. Gdy wszystko wróciło do normy, pojawiła się euforia. Nagle chciałam tylko żyć, żyć, żyć. Rzuciłam się w wir pracy. Po pół roku pojawiły się chwile zwątpienia. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co się stało. Nie bałam się skorzystać z pomocy psychologa. Lekarz uświadomił mi, że wahania nastrojów wywołane są zmianami hormonalnymi związanymi w usunięciem tarczycy. Uratował mnie profesjonalizm mojego lekarza prowadzącego. Dzięki ćwiczeniom poradziłam też sobie z niedowładem jednej struny głosowej. Usłyszałam kiedyś fajne powiedzenie: "Człowiek ma dwa życia. Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że masz tylko jedno".