Gdy w piątek odbyło się nagranie "kabaretu" z udziałem celebrytów TVN-u, już można było domyślać się, jakiego rodzaju widowisko czeka widzów. Pierwszym zwiastunem nadciągającej żenady było pojawienie się na ściance Dawida Wolińskiego, który postanowił "sparodiować patriotów" i pozował z opaską Polski Walczącej.
"Fabrykę Patriotów" wyemitowano w poniedziałek wieczorem, co było chyba najgorszym pomysłem w historii telewizji. Trudno bowiem oczekiwać, że ktokolwiek mógłby zasnąć i spokojnie wejść w nowy tydzień po obejrzeniu tego "wybitnego" widowiska kabaretowego.
Widowisko składało się z krótkich, chaotycznych scen mających miejsce w Fabryce Patriotów, instytucji prowadzonej przez Burdeltatę. To, co zaprezentował TVN, nie można przypisać do żadnej znanej kategorii, nawet kategorii żenady. Obok Burdeltaty pojawiła się między innymi ministra sportu i seksu Michalina Wisłocka, którą odegrała Katarzyna Kwiatkowska aplikująca swoje terapie.
Żarty polityczne były chyba mimo wszystko jednymi z lepszych, jakie padały ze sceny... Nie brakowało jeszcze odniesień do środowiska celebrytów (wymieniono m.in. Maję Ostaszewską i Agnieszkę Chylińską), w "kabarecie" wystąpił zresztą sam Maciej Stuhr, który wyśmiewał swoje "lewackie" nastawienie.
Matką Burdeltaty okazała się Wanda, "przyjaciółka papieża":
Oglądacie porno, zamiast wyrwać coś na mieście. Ślubów kościelnych brać już nie chcecie, w mojej agencji jak kochać się dowiecie. Największy z Polaków mi się zwierza, jestem Wanda, przyjaciółka papieża - zaśpiewała ze sceny.
Ojcem Burdeltaty okazał się za to Donald Trump, którego zagrał Andrzej Seweryn, najprawdopodobniej jedyna osoba na scenie, która mimo wszystko wypadła dobrze. Szkoda tylko, że w takim repertuarze.
Nie zabrakło także wątków aborcyjnych w postaci kukły profesora Chazana.
Naprawdę chcielibyśmy napisać coś więcej i sprawić, by ta "recenzja" była mniej chaotyczna, ale uwierzcie nam: po raz pierwszy w historii Pudelka zabrakło nam słów, by opisać ten poziom żenady.
Upominamy zatem: nie oglądajcie tego pod żadnym pozorem. Wystarczy, że my to zrobiliśmy.