Maja Ostaszewska dwa tygodnie temu podczas gali Telekamer odebrała statuetkę dla najbardziej lubianej aktorki. Postanowiła skorzystać z tej okazji i ze sceny zaapelować do Polaków, by nie byli obojętni na ludzką krzywdę. Jak się okazało, do tej refleksji natchnęło ją bardzo przykre wydarzenie, którego ofiarą padli jej syn i jego szkolna koleżanka.
Jedenastoletni syn aktorki, Franciszek, uczeń podstawówki i jego koleżanka z klasy wracali do domu autobusem, gdy nieoczekiwanie zostali zaatakowani przez grupę agresywnych obcych ludzi.
Najgorsze, że chociaż autobus był pełen, nikt nie zareagował na znęcanie się nad dziećmi.
Na szczęście parze jedenastolatków udało się uciec prześladowcom i przerażeni, ale na szczęście cali, dotarli do domu. Rodzice obojga zgłosili sprawę na policję, a aktorka postanowiła także nagłośnić ją mediach.
Zwykle nie opowiadam o swoich sprawach, bronię prywatności, chronię swoje dzieci. Na gali Telekamer zrobiłam wyjątek w, jak myślę, słusznej sprawie - wyjaśnia Ostaszewska w tygodniku Świat i Ludzie. Chciałam zwrócić uwagę na problem, jakim jest obojętność na zło, na ludzką krzywdę, na przemoc i agresję. Nie wolno udawać, że ten problem nie istnieje, *nie wolno być obojętnym. *