W Wielkiej Brytanii znów głośno jest o sprawie niespełna dwuletniego Alfiego Evansa, którego lekarze chcą odłączyć od aparatury podtrzymującej życie.
Alfie, który urodził się w 2016 roku, przebywa w szpitalu dziecięcym w Liverpoolu. Chłopiec ma rozległe uszkodzenia mózgu i zdaniem lekarzy zero szans na wyzdrowienie. Dyrekcja placówki poinformowała rodziców Alfiego, że chłopiec zostanie odłączony od aparatury, jednak Tom i Kate Evans nie chcą się na to zgodzić. Są bowiem przekonani, że ich syn ma szansę się "obudzić". Argumentują, że chłopiec reaguje na dotyk, ponieważ zdarzyło mu się poruszyć palcem w ich obecności. Nie przyjmują do wiadomości stanowiska lekarzy, którzy twierdzą, że ruch dziecka nie jest reakcją na bodźce, a mimowolnym skurczem mięśni.
Wierzymy, że on się obudzi, liczymy na cud - powiedział 21-letni ojciec Alfiego.
Konflikt między Evansami a dyrekcją szpitala jest na tyle poważny, że sprawa trafiła do sądu w Londynie. Sąd pierwszej instancji zadecydował, że lekarze mają prawo odłączyć dziecko od aparatury, nawet wbrew woli rodziców.
We wtorek sąd apelacyjny podtrzymał ten wyrok i przychylił się do opinii lekarzy, którzy przekonują, że 70% mózgu chłopca uległo degradacji w wyniku trudnej do zdiagnozowania choroby neurologicznej. Twierdzą, że nie ma on żadnej świadomości otoczenia i oddycha tylko dzięki maszynom. Sąd uznał, że dziecko ma prawo do godnej śmierci, a odłączenie go od aparatury leży w jego interesie.
Tom i Kate nazwali tę decyzję "wyrokiem śmierci" i zapowiedzieli, że będą odwoływać się do Sądu Najwyższego. Zdaniem prawnika pary sąd ingeruje w ich prawa rodzicielskie.
Evansowie są aktywni w mediach społecznościowych, gdzie mają grupę zwolenników pod nazwą "Armia Alfiego", walczących o dalsze podtrzymywanie go na siłę przy życiu.
Szpital, w którym leży chłopiec poinformował, że jedyne co może dla niego zrobić, to złagodzić jego cierpienie przed nieuchronną śmiercią.
Rozumiemy jak trudny jest to czas dla rodziców Alfiego i będziemy dalej współpracować z nimi nad najbardziej odpowiednim planem opieki paliatywnej dla niego - powiedział przedstawiciel placówki.