Kiedy pięć lat temu wyszło na jaw, że Beata Tadla i Jarosław Kret są parą, mało kto wróżył im szczęście. Pogodynek znany jest z tego, że szybko nudzi się w związkach i pewnego dnia po prostu wychodzi bez słowa. O tym, że nie są już razem, jego partnerki dowiadują się przeważnie z Vivy. Agata Młynarska dopiero po kilku tygodniach przeczytała w tym magazynie że Jarek już nie wróci, zaś Małgorzata Kosturkiewicz, mama jego jedynego syna dowiedziała się z wywiadu, że Kret nigdy jej nie kochał.
Pięć lat później Beata Tadla, również dzięki Vivie, zrozumiała, że Jarek nigdy się z nią nie ożeni, chociaż wcześniej oświadczył się jej na oczach całej Polski. Zobacz: Kret: "Ożenię się z Beatą!"
Śledząc ich kłótnię we wspólnym wywiadzie wielu czytelników zastanawiało się, czy w ogóle jeszcze są razem, bo sprawiali wrażenie, jakby łączyła ich już tylko wzajemna niechęć i ogromny kredyt zaciągnięty na wspólne gniazdko pod Warszawą. Więcej: Tadla i Kret kłócą się o ślub. "Po co deklarujesz, że się ZE MNĄ OŻENISZ? W spełnieniu obietnic nie jesteś najlepszy"
Być może Tadla nie podeszłaby do kwestii obiecanego ślubu tak emocjonalnie, gdyby nie wieść o tym, że jej były mąż, Radosław Kietliński właśnie się zaręczył. To mogła być dla niej przykra wiadomość, biorąc pod uwagę, jak go potraktowała pięć lat temu, afiszując się nowym związkiem na długo przed rozwodem. A tymczasem los się odwrócił i to ona została na lodzie.
Beata zrozumiała, że nie doczeka się ślubu - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajomy prezenterki. Bardzo ją to zasmuciło, zwłaszcza że w tym samym czasie dowiedziała się, że jej były mąż zaręczył się i planuje małżeństwo.
Na dodatek sen z powiek spędza jej kredyt w wysokości 860 tysięcy złotych. Przy takiej kwocie miesięczne raty mogą wynosić nawet kilkanaście tysięcy. Teraz będzie musiała zapracować na nie sama, a być może spłacić też byłego partnera, o ile do tej pory dokładał się do kredytu. Jak donosi informator tabloidu, zastanawia się, czy w tej sytuacji sprzedaż domu nie byłaby najrozsądniejszym wyjściem.
Beata miała nadzieję, ze wspólnie z Jarkiem uda im się szybko spłacić nieruchomość - ujawnia źródło gazety. Jednak teraz została sama ze zobowiązaniami .
Podobno w tych trudnych chwilach może liczyć na wsparcie kolegi z parkietu Tańca z gwiazdami, Krzysztofa Gojdzia.
Po tym jak Jarek złamał jej serce, Beata jest w fatalnym stanie. Potrzebowała kogoś., komu mogłaby się wypłakać - ujawnia osoba z programu w rozmowie z Faktem. Wszyscy mężczyźni w Tańcu z gwiazdami starają się podtrzymywać ją na duchu, ale to w Krzyśku znalazła najbardziej oddanego powiernika. Dzwonią do siebie kilka razy dziennie. Krzysiek tłumaczy Beacie, że powinna teraz skupić się na tańcu, bo może być dla niej świetną terapią. Uspokaja ją też mówiąc, że wszystko jeszcze przed nią. Dzięki temu Beata trochę mniej przejmuje się sytuacją z Kretem.
Jakby Gojdź nie dał rady to w razie czego w odwodzie jest jeszcze Adam Kraśko z widłami.