Obecność Popka Monstera w mediach wywołuje wiele kontrowersji. Raper z dość obszerną kryminalną przeszłością, lansowany w mediach jest trudny do przełknięcia dla przeciętnego widza. Choć z jednej strony można mówić o cudzie - przebrnięciu niebywale długiej drogi z samego dna, jakim było uzależnienie od alkoholu i narkotyków oraz licznych kradzieży do przykładnego ojca i telewizyjnej kariery, z drugiej strony jest to nadal promowanie w telewizji skrajnej patologii.
Popek w nowym numerze magazynu Viva! obnaża mroczne kulisy swojej drogi "na szczyt". Raper wyznaje, że jego problemy z prawem zaczęły się bardzo wcześnie, kiedy miał zaledwie 14 lat:
Miałem 14 lat, kiedy wylądowałem w zakładzie wychowawczym. Dzieciak, który kradł, wagarował i był nieznośny. Kradłem, bo to było w mojej dzielnicy normalne. Po wyjściu z zakładu zamieszkałem u matki w Legnicy. Dotrwałem do siedemnastki. Potem wyjechałem do Niemiec. A tam kradłem, kradłem, kradłem - mówi.
Kiedy Popek "spalił" się u naszych zachodnich sąsiadów, postanowił wyjechać do Holandii. Niestety, przeprowadzka tylko bardziej skomplikowała sprawy. Monster omal nie umarł wskutek zażycia narkotyków:
Pamiętam tylko, że byłem na imprezie, nażarłem się dragów, wpadłem do rzeki i dalej już ciemność. Na szczęście ktoś mnie wyciągnął. Te trzy lata w Holandii to właściwie było półtora roku, bo drugie półtora przeleżałem w śpiączce. Z artysty i ze sportowca stałem się alkoholikiem i narkomanem. I pomyśleć, że wcześniej alkoholu się brzydziłem.
Wszyscy mieli nadzieję, że sytuacja się zmieni, kiedy na świat przyszła córka Popka. Niestety, raper nie przejmował się swoim dzieckiem:
Ona miała cztery lata, kiedy byłem w tamtym transie alkoholowym. Wódka wypłukała ze mnie ludzkie uczucia, chciałem się powiesić albo skoczyć z okna. Alkoholik nie myśli wtedy o córce - przyznaje.
Dziś Popek tańczy w Polsacie. Myślicie, że wytatuuje sobie przysłowie "per aspera ad astra"?