W najnowszym odcinku Iron Majdan, z których każdy pochłonął ponoć milion złotych, Małgorzata i Radosław zostali rzuceni w przypominający marsjański krajobraz Islandii. Na miejscu poznali swojego przewodnika.
To my będziemy jakimiś ratownikami. On jest z jakiegoś rescue - wytłumaczyła Radkowi Małgosia.
Zanim jednak do tego doszło, Majdany musiiały sobie upolować posiłek. Radosław, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, postanowił złowić rybę.
Kochanie, ty nawet nigdy nie byłeś na rybach - wyjawiła swoje wątpliwości Małgorzata.
Jak to nie byłem? - zaprotestował oburzony Majdan. Kochanie, to było dawno, byłem jeszcze dzieckiem, ale byłem raz.
Za kierownicą samochodu zasiadła tym razem Małgosia, podczas gdy Radek obsługiwał krótkofalówkę.
"Roger"? Dlaczego mam mówić "roger"? To nasz przewodnik ma Roger na imię? - zdziwił się Majdan.
Boże! Tak się mówi zawsze - wyjaśniła mu żona. Czyli "bez odbioru".
Ja to sprawdzę, bo nigdy nie słyszałem, żeby tak się mówiło - zaprotestował Radzio.
Każdy to mówi - wyjaśniła Małgosia.
Niestety, w trakcie przejazdu przez rzekę samochód utknął, więc Małgorzata musiała opuścić pojazd, żeby przenieść na brzeg linkę holowniczą.
Samochód nam się popsuł - poskarżyła się. Ale jak ja mam teraz otworzyć drzwi? Przecież woda się wleje, ja się utopię, dobrze, że sobie zrobiłam operację oczu. Ja już jestem w wodzie, super!
Tymczasem mąż zagrzewał ją do wysiłków okrzykami: Dobrze ci idzie, jesteś moim bohaterem...
Jestem twoim idolem - zadeklarował czule. Znaczy fanem...
Wyzwaniem kolejnego dnia było wspięcie się na lodowiec okalający wulkan Eyjafjallajökull. Żeby tam się dostać, Majdanowie musieli przebyć wezbraną rzekę samochodem.
Strasznie jest, rzeka tak przybrała, że nie jesteśmy w stanie jej przejechać. To jest totalny dramat - poskarżyła się Małgosia .Ja tu już nie będę przyjeżdżała. Mówią, że wszystko bezpieczne, bezpieczne rzeczy będziemy robić. Miało być bezpiecznie, a tu prąd nas porywa. Słuchaj, my się topimy, naprawdę. To jest dopiero początek dnia, a już się tak zaczął z przytupem.
Dalej nie było łatwiej. Majdanowie musieli nauczyć się posługiwać czekanami na zboczu wulkanu, pokrytego ruchomą wystygłą lawą, która, jak im wyjaśnił przewodnik, zachowuje się jak żywy organizm. Warunki na szczycie lodowca okazały się nieprzyjazne.
I po co to tutaj iść? - denerwowała się Małgosia. Wyglądam jak kretyn. Ja nie chcę tak, zaraz spadnę! Jeszcze jakieś fajne pomysły w rodzaju: połamiemy sobie zęby i nogi? Ja jako dziecko nie jeździłam w góry. Mieliśmy czasem ognisko. W ogrodzie... Jezu, jest mi zimno, ja nie będę schodziła na dół, ja to pie*dolę. Mam ściśnięte ciało, nie czuję palców, wszystko mam zgrabiałe. Dobra, wracam do domu, bo mnie to już przestaje bawić. Ja uważam, że to jest jakiś duży błąd. To jest przegięcie. Ja nie czuję nóg, czy ja tu muszę umrzeć, żeby ktoś zobaczył, że to jest dziwne? Czekaj, muszę się odwrócić do produkcji. Chcę tylko powiedzieć, że nie ma możliwości, żebym ja zeszła na dół, więc nie stójcie i nie knujcie, bo ja nie zejdę. Mam to w dupie, popie*doliło was. Mamy chirurga na planie, żeby amputował wszystkim palce?
Pączek, może tabletki uspokajające? - zaproponował Radzio. Namiot medyczny numer trzy...
Nie jestem w stanie tego fizycznie zrobić, bo nie czuję nóg. Radek też nigdzie nie idzie - zapowiedziała Małgorzata.
A dlaczego mówisz za mnie? - zdziwił się Radek.
Nerwów Małgosi nie ukoiło nawet ubranie się, wraz z mężem, w płachtę ogrzewającą i regulującą ciśnienie. Radek zresztą szybko ją opuścił.
Dlaczego wyszedłeś? - zaniepokoiła się Małgonia.
A, bo mam dosyć tłoku - wyjaśnił Radek.
Następny dzień zaczął się od zapowiedzi przewodnika, że w tym zadaniu Majdanowie będą pełnili rolę naukowców. Zanim jednak podjęli się zadania zejścia z głąb krateru wulkanu Hekla i pobrania próbek, musieli rozłożyć namiot na nocleg.
Masz włożyć te rurki w tamte rurki - tłumaczyła Małgorzata.
Kochanie, ty nigdy nie umiałaś dobrze wytłumaczyć - narzekał Radosław.
Ojezu, dostałam w zęby - skarżyła się Małgorzata. Leci mi krew? Jak na nienawidzę namiotów!
To chyba nie będzie nasza ulubiona forma wypoczynku - stwierdził filozoficznie Majdan.
Wiem, że w każdym odcinku mówię, że to nie moje klimaty, ale tu naprawdę nie są moje klimaty - ogłosiła Małgorzata. Nie jestem gotowa na ten czelendż. Ten dzień będzie bardzo długi...
Wulkan Hekla nie spełnił, niestety, oczekiwań Majdanów.
Tu jest jak na Śląsku - stwierdził Radosław. Tak ponuro...
Znowu te seksowne ubranka - narzekała Małgorzata. Gdzie ja sobie tę maskę założę, na dupę chyba bardziej… Jestem za tym, żebyśmy już wracali. Kochanie, stoisz na moim raku.
I co, mam cię przeprosić? - zdenerwował się Radosław.
Nie, po prostu nie idź za mną i nie mów do mnie - poradziła Małgonia.
Finałowym zadaniem odcinka było zejście z głąb jednego z licznych kraterów wulkanu Hekla co do których nie ma żadnej pewności, który wybuchnie i kiedy. Zadaniem Majdanów było zamontowanie w jednym z nich czujników i odczytanie wyniku.
Nie, ja tego nie zrobię - zastrzegła Małgorzata. Trzymajcie mnie! Ała, mój łokieć! Ja sobie złamałam łokcia, ja tego nie wytrzymam. Nikt nie rozumie, że ja naprawdę jestem niezdarna. Uderzyłam się jeszcze w buzię. Świetne macie pomysły, naprawdę!
Na szczęście po wyjściu z krateru humor znacznie się jej poprawił.
Jest coś takiego po wykonaniu zadania, że od razu robi się cieplej - oceniła celebrytka. I gdzie są ci paparazzi?
Dzielna była ta moja Małgonia, że dała radę z tym czerwonym nosem - rozczulił się Radosław.