Hania Lis z pewnością myślała, że łapie pana Boga za nogi, gdy przed laty odbijała męża swojej najlepszej przyjaciółce, Kindze Rusin, u której w dodatku była świadkową na ślubie (!). Niestety czas pokazał, że to Kinga bez Lisa u boku rozkwitła, a Hanna znacznie przygasła. Podobnie jak jej kariera, która od dłuższego czasu kuleje, pomimo usilnych prób zaczepienia się na stałe w jakiejś stacji. Wygląda na to, że sporo prawdy było w słowach Kingi w jednym z wywiadów, w którym dawała do zrozumienia, że Lis chce być w związku panem i władcą i nie znosi konkurencji nawet w postaci własnej żony.
Od dłuższego czasu media rozpisują się o kryzysie w małżeństwie Lisów i choć oficjalnie para nie ogłosiła jeszcze rozwodu, to nie jest tajemnicą, że od dawna nie mieszkają już razem.
Ostatnio Hania wystąpiła w programie Krzysztofa Ibisza, Demakijaż, w którym prezenter zapytał ją o jej związki. Pierwsze małżeństwo, z Robertem Smoktunowiczem, dziennikarka zawarła w wieku zaledwie 19 lat. Dziś ocenia je w kategorii "błędów młodości."
To była głupota, za wcześnie - oceniła z perspektywy czasu.
Ibisz płynnie przeszedł do wątku Tomasza i zapytał Hannę, czy żałuje związku z porywczym dziennikarzem. Lisica lawirowała w odpowiedzi, tłumacząc się "chronieniem prywatności".
Nie mogłeś pewnie o to nie zapytać, a ja nie mogę na to odpowiedzieć. Muszę mieć coś dla siebie, a to "dla siebie" to jest moje życie prywatne, moje wspomnienia, moje wybory. Niektóre trudne, inne łatwiejsze - powiedziała wymijająco Hanna.
Ale czy było warto? Czy ty sobie odpowiedziałaś na to pytanie? - dopytywał Ibisz.
Sobie tak - odpowiedziała Hanna.
Jak myślicie, co odpowiedziała sobie Hania?