W tym roku mija 60 lat odkąd Ruth Handler, ówczesna współwłaścicielka firmy Mattel, stworzyła pierwszą lalkę o figurze dorosłej kobiety i nazwała ją na część swojej córki Barbary. Na zabawkę od razu spadła fala krytyki. Podnoszono zarzut, że sprowadza dziewczynki na złą drogę, powodując, że myślą o głupstwach zamiast wdrażać się do przyszłego macierzyństwa. Padały, słuszne zresztą, argumenty, że Barbie promuje niezdrowy wzorzec sylwetki, a dodatek nierealistyczny, bo gdyby prawdziwe kobiety miały takie proporcje, to nie mogłyby nawet chodzić.
Z czasem firma Mattel wprowadziła kolekcję o serię Barbie Kariera, a ostatnio także linię Shero, połączenie słowa: "she" czyli ona oraz "hero" czyli bohater.
W kolekcji znalazły się lalki wzorowane między innymi na snowboardzistce Chloe Kim, Fridzie Kahlo, reżyserce Wonder Woman Patty Jenkins, bokserce Nicoli Adams Obe, legendarnej pilotce Amelii Earheart i matematyczce Katherine Johnson.
Polskę w tej kolekcji reprezentowała Martyna Wojciechowska.
To chyba najdziwniejsza rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła - wyznaje podróżniczka w Vivie. Pewnego dnia odebrałam maila od firmy Mattel z gratulacjami, że otrzymuję od nich tytuł Barbie Shero w uznaniu za inspirowanie kobiet i dziewczynek na całym świecie. I że z tej okazji powstanie lalka Barbie na mój wzór i podobieństwo. Roześmiałam się i pomyślałam, że to żart. Bo kto by chciał stworzyć Barbie na wzór osoby tak bardzi "niebarbiowej" jak ja? Tata co jakiś czas patrzy na mnie i mówi: "Mogłabyś się ubrać jak kobieta, córciu". Pomyślałam, że to przewrotne, że Barbie ma 44 lata, zmarszczki, nie ma Kena, samodzielnie wychowuje dorastającą córkę i jest całkiem normalną kobietą z krwi i kości. Dotarło do mnie, co znaczy ten wybór. Znak czasów i symbol tego, że świat się zmienia. Barbie bardzo się zmieniła na przestrzeni lat. Wygląda realnie, może być niską brunetką albo tęgą Latynoską. Była kosmonautką, naukowcem i prezydentem. To *dowód na to, że kobiety mają inne marzenia i pragnienia niż kiedyś. *
Wojciechowska wyznaje, że cieszy ją, że jej córka Marysia, też ma inne marzenia i pragnienia niż kobiety kiedyś, chociaż przeszła etap mocnej fascynacji różem.
Wychowywałam ją bez podziału na niebieski i różowy. Irytowało mnie, że w sklepach z ubraniami i zabawkami ekspedientka pyta: "Dla chłopca czy dla dziewczynki?” - wspomina podróżniczka. Kiedy Marysia miała trzy lata, pojechała ze mną pierwszy raz wspinać się na skałach, dostała linę, uprząż i kask. Wybierałam dla niej ubrania, które wydawały mi się fajne, choć nie były "dziewczęce". Skończyło się, gdy poszła w bojówkach i bluzie do przedszkola. Trzeciego dnia powiedziała "Nie chcę tak wyglądać, bo dziewczyny tak nie wyglądają. Mamy też tak nie wyglądają". Poszłyśmy do sklepu. Kupiłyśmy różowe majtki, różowe rajstopy, różową spódnicę, różową opaskę z kokardą na głowę i w ogóle wszystko różowe. Tak było do dnia, gdy Mania powiedziała: "Różowy mi się znudził, teraz chcę ubierać się na czarno". Jej Barbie też już nie jest różową bezą i ma swoje pasje, konia i stajnię.
Martynę Wojciechowską możecie oglądać w jej programie Kobieta na krańcu świata, który jest emitowany w TVN. Teraz za darmo, na latpopie czy mobilnie. Sprawdźcie WP Pilot!