Pewnie rozdanie Orłów, Polskich Nagród Filmowych, mało komu zapisałoby się w pamięci, gdyby nie prowadzący galę Maciej Stuhr, który dwa lata temu pozwolił sobie na polityczne żarty z katastrofy smoleńskiej i aktorach drugiego sortu. Żarty Stuhra podzieliły opinię publiczną, wywołując burzę zwłaszcza na prawicy. Efekt był łatwy do przewidzenia: kolejnej gali Orłów TVP już nie pokazała, a Stuhr jeszcze długo kłócił się na Facebooku z Krystyną Pawłowicz.
Stuhr prowadził także poniedziałkowe rozdanie Orłów. I tym razem pozwolił sobie na kilka żartów, zaczynając od nawiązania do słów księdza Macieja Stańka. Duchowny modlił się o szybką śmierć papieża Franciszka, co sprowokowało Stuhra do opisania wyimaginowanej sytuacji, w której aktorzy modlą się za siebie nawzajem:
W ciągu ostatnich dwóch tygodni w kościołach ponoć zaroiło się od aktorów i reżyserów modlących się za swoich kolegów. Widziano ponoć Agatę Kuleszę modlącą się za Kingę Preiss. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów na roratach pojawiła się Małgorzata Szumowska w intencji Anny Kazejak, a Krystyna Janda dała nawet na mszę za Joannę Szczepkowską. Ja sam strzeliłem jedną zdrowaśkę za Dorocińskiego - mówił ze sceny.
Żartem wieczoru był jednak ten o "polskich obozach". Stuhr nawiązał do nowelizacji ustawy o IPN i do kryzysu polsko-izraelskiego, który został wywołany przez spór o "polskie obozy zagłady". Aktor powiązał to... z obozem założonym przez himalaistów w trakcie zakończonej niedawno wyprawy na K2.
Podobno himalaista Urubko przypuścił samotny atak na K2, gdyż nie był w stanie wytrzymać w polskim obozie - zażartował.
Faktycznie wyszło tak śmiesznie?