Karol Strasburger cztery lata temu stracił ukochaną żonę, Irenę, która zmarła na raka szpiku kostnego. Ponieważ nie mieli dzieci, aktor po śmierci żony został sam. Na szczęście w tych trudnych chwilach wsparcie okazała mu młoda menedżerka, Małgorzata Weremczuk. Początkowo oboje bagatelizowali łączącą ich relację, zapewniając dziennikarzy, że powodem ich wspólnych obiadów i kolacji jest osobista niechęć do jedzenia z samotności.
Z czasem jednak przestali ukrywać, że jedna są parą. Mało tego, jak wyznała 33-letnia Małgorzata, aktor pod jej wpływem odkrył w sobie powołanie do rodzicielstwa i postanowił zostać ojcem po siedemdziesiątce.
Zresztą nie miał specjalnie innego wyjścia, bo młoda partnerka już mu zapowiedziała, że "nie wyobraża sobie, by nie być mamą": *Młoda kochanka Strasburgera PLANUJE Z NIM DZIECKO: "Jeśli tak się zdarzy, to cudownie. Nie wyobrażam sobie tego, by nie być mamą" *
W rozmowie z Faktem Karol odważnie zapewnia, że gdyby Małgorzata zaszła z nim w ciążę, to nie kazałby jej usuwać.
Mamy teraz szczególne czasy w Polsce. Wszyscy walczą ze sobą o prawo do urodzenia lub usunięcia dziecka. Ja chciałbym tylko powiedzieć, że gdyby Małgorzata zaszła w ciążę, zdecydowalibyśmy się to dziecko mieć, nie usuwalibyśmy go - zapowiada prowadzący Familiady.
Aktor wyznaje przy okazji, że jeśli chodzi o planowanie rodziny, to całkowicie zdaje się na los.
Jesteśmy z Małgorzatą osobami po burzliwych przejściach, pomiędzy którymi zawiązała się silna nić - wyjaśnia w tabloidzie. Staramy się żyć uczciwie i skromnie. Jeśli los zadecyduje, żebyśmy mieli dziecko, to o tym poinformujemy. Ja kieruję się starą zasadą w życiu, że "żołnierz strzela, a pan Bóg kule nosi" i tego będę się trzymał.