W Sejmie nadal czeka projekt ustawy całkowicie zabraniającej aborcji, przygotowany przez działaczy fundacji "Zatrzymaj aborcję" z Kają Godek, której politycy Prawa i Sprawiedliwości dali w prezencie stanowisko z radzie nadzorczej, by wraz z rodziną mogła żyć na koszt podatników: "Obrończyni życia" dostała posadę w państwowej spółce. Nie chce ujawnić, ile zarabia: "TO NAGONKA"
Wprawdzie zaplanowane na zeszły tydzień głosowanie nad projektem zostało odwołane, po tym gdy Jarosław Kaczyński znów wystraszył się Czarnego Protestu, jednak projekt, po pozytywnym zaopiniowaniu przez komisję sejmową, jest gotowy do procedowania. Może zostać uchwalony w każdej chwili, zaś prezydent Andrzej Duda już zapowiedział, że go podpisze.
Hanna Lis w rozmowie z magazynem Party wyjaśnia, dlaczego to nie jest dobry pomysł.
Jestem przeciwna aborcji. Mówię o tym otwarcie. Moje dwie ciąże zagrażały mojemu życiu i zdrowiu, ale podjęłam decyzję, że ich nie usunę - wspomina dziennikarka. I to jest clou programu - to ja podjęłam decyzję. Jestem zwolenniczką wolności decyzji i uważam, że kobiety powinny mieć wybór. Mądrze rządzone państwo powinno im maksymalnie ułatwić dostęp do tanich, najlepiej bezpłatnych środków antykoncepcyjnych i edukować młode kobiety, by nie musiały stawać przed dylematem: usnąć czy nie.
Jak wiadomo, Polska zmierza dokładnie w przeciwnym kierunku. Dostęp do środków antykoncepcyjnych został utrudniony odkąd farmaceuci zaczęli powoływać się na klauzulę sumienia, zaś edukację seksualną w szkołach często prowadzi ksiądz lub zakonnica.
Zdaniem Lisicy, nawet jeśli prezydent Andrzej Duda jest tak oderwany od rzeczywistości, że nie orientuje się w tych problemach, to ma przecież żonę, nauczycielkę licealną, która mogłaby mu naświetlić, jak sytuacja wygląda.
Niestety, kłopot z Agatą Dudą jest taki, że nie mówi wcale, w każdym razie publicznie.
Szkoda, że kobieta niewątpliwie inteligentna, pochodząca ze znakomitej rodziny intelektualistów, jest wciąż nieobecna w przestrzeni publicznej - narzeka Hania. Nie chodzi mi o to, żeby chodziła na wiece, ale fajnie byłoby, gdyby była kimś w rodzaju mediatorki pomiędzy różnymi środowiskami kobiet. Bo nam teraz w Polsce taki dialog jest bardzo potrzebny. Jedenaście lat temu Maria Kaczyńska zaprosiła do Pałacu Prezydenckiego kilkadziesiąt dziennikarek. Rozmawiałyśmy o Polsce i o forsowanym przez niektóre środowiska pomyśle wpisania ochrony życia poczętego do konstytucji. Pani Maria Kaczyńska uznała, że to zły pomysł, i podpisała petycję, aby przy konstytucji w tym zakresie nie majstrować. Tadeusz Rydzyk dostał wówczas furii i nazwał ją czarownicą, ale ona, mimo presji, się nie wycofała. Potrafiła mówić własnym głosem. Za to była ceniona przez wszystkie środowiska.