Robert Lewandowski jest niewątpliwie gwiazdą wielkiego formatu. W przeciwieństwie do znajomych sław grających w pierwszej lidze show biznesu, Robert nie roztrząsa prywatnych dramatów na łamach tabloidów i nie zwierza się z codziennych problemów w mediach społecznościowych. Rzadko dziennikarzom przeprowadzającym wywiady z Robertem udaje się zboczyć z tematu sportu na życie rodzinne.
Pierwszy raz osobistego wywiadu Robert udzielił trzy lata temu w programie W roli głównej. Lewandowski zwierzył się wtedy Magdzie Mołek, że po śmierci ojca, który chorował na nowotwór, za dużo wziął na swoje barki, ponieważ żył w przekonaniu, że musi wziąć odpowiedzialność za rodzinę i pomóc mamie.
Przy okazji sesji okładkowej do premierowego numeru magazynu Elle Man, Robert postanowił wrócić do szkolnych czasów, które z pewnością nie były łatwe dla nastolatka.
Piłkarz przyznaje, że zawsze miał problemy z komunikacją i rozmową o własnych problemach czy potrzebach. Umiejętności te przyszły z wiekiem, a razem z nimi odeszły kompleksy:
Byłem zamknięty na świat, ciężko było coś ze mnie wydobyć. Myślałem, że wszystko muszę załatwić sam. Dziś wiem, że tak nie jest, że wiele rozwiązuje rozmowa. Po to mam przyjaciół. Sporo się nauczyłem. Jak się nie bać, jak nie mieć kompleksów. Tylko ja wiem, ile murów musiałem przeskoczyć. Chciałem udowodnić, że Polak potrafi grać na światowym poziomie i osiągnąć rzeczy, o które nawet nas nie podejrzewają - wyznał.
Lewandowski przyznał również, że wciąż jest wobec siebie bardzo krytyczny:
Jakbym doszedł do momentu, kiedy jestem zadowolony z siebie, tobym przestał się rozwijać. Toby znaczyło, że "it's time to say gooodbye" - tłumaczy.
Potwierdziła to jego żona, Ania, wspominając legendarny wyczyn Roberta:
Kiedy Robert strzelił pięć bramek w dziewięć minut, był niezadowolony. Żalił się, że mógł szóstą zdobyć. Może i siódmą. Potem zaczął myć w domu podłogę - zdradziła.
To jeszcze zdrowa rywalizacja czy już chore ambicje?