Joanna Krupa z programem Top Model związana jest od pierwszego odcinka pierwszej edycji. To właśnie dla tego show zdecydowała się, po latach emigracji, odnowić kontakty z ojczystym krajem. Oczywiście nie za darmo. Kiedy rozpoczynała negocjacje z TVN-em była świeżo po udanym występie w amerykańskiej edycji Tańca z gwiazdami. Producenci polskiej edycji Top Model byli do tego stopnia olśnieni perspektywą współpracy z tak światową gwiazdą, że na dzień dobry zaproponowali jej pół miliona złotych za sezon, przeloty klasą biznes na trasie Stany Zjednoczone - Polska, luksusowy apartament w hotelu Hilton i limuzynę z szoferem.
Z czasem amerykańska sława Krupy nieco przybladła, a i ona sama zdała sobie sprawę z tego, że jej pozycja negocjacyjna nie jest mocna. Producenci przez pięć sezonów z sukcesem zbywali jej prośby o podwyżkę. Kiedy jednak postanowili, po dwuletniej przerwie wrócić do dawnego formatu, okazało się, że Krupa bez trudu potrafi sobie wyobrazić Top Model bez swojego udziału, zaś producenci nie. Zwłaszcza, że ekipa już doznała uszczerbku, gdy producentom odmówił Michał Piróg.
Trzeba iść do przodu - wyjaśnił w rozmowie z Plejadą i za nic nie dał się namówić do zmiany zdania.
To musiało skończyć się podwyżką dla Joanny. Jak donosi Super Express, Krupa zarobi o 100 tysięcy złotych więcej niż dwa lata temu i zamknie sezon zyskiem 600 tysięcy złotych.
Czy jej "woohoo" i "gratulacja" są warte takich pieniędzy?