W maju miną dwa lata odkąd córka Ewy Błaszczyk została poddana nowatorskiemu zabiegowi, przeprowadzonemu przez japońskich specjalistów. Operacja polega na wszczepieniu specjalnego stymulatora układu nerwowego. Ma on na celu poprawienie stanu osób pozostających od wielu lat w śpiączce. Wśród sześciu osób, zakwalifikowanych do operacji, znalazła się 24-letnia obecnie córka Ewy Błaszczyk, Aleksandra Janczarska, która od szóstego roku życia znajduje się w śpiączce.
Jeszcze przed operacją Błaszczyk deklarowała w wywiadach, że stara się mieć realistyczne oczekiwania i nie spodziewać się cudów. Jednak po zabiegu, gdy wyszło na jaw, że Ola, z którą do tej pory nie udawało się nawiązać kontaktu, wykonuje ściśnięcie palca na polecenie, aktorka nabrała optymizmu.
Stan Oli po operacji nie uległ znaczącej poprawie, jednak Błaszczyk dostrzega nawet najdrobniejsze zmiany, które na nowo rozbudzają jej nadzieje.
Ma przytomniejsze spojrzenie, wydaje mi się, że uważniej słucha - ujawnia aktorka w rozmowie z Życiem na gorąco. To nie jest coś bardzo spektakularnego, nie rozstąpiła się ziemia. Ola jest w procesie, w całej serii drobnych kroczków, które może zauważyć tylko ktoś, kto ją widzi każdego dnia. Jej stan się poprawia zamiast degradować. Mam taki specjalny zeszyt, w którym zapisuję to, co się ewidentnie powtarza. Niedawno siedmiokrotnie powtórzyło się coś takiego, że *przekręcała za wzrokiem głowę na moją zdecydowaną prośbę i bardzo dużo ją to kosztowało. *
Obecnie aktorka wraz ze sztabem specjalistów dokładają jeszcze większych starań, by utrzymać Olę w jak najlepszej formie. Za trzy miesiące czeka ją bowiem kolejny zabieg.
Mamy spróbować terapii nerwowymi komórkami macierzystymi - ujawnia Błaszczyk. Widziałam 75-letnich ludzi po udarach. Lekarze twierdzili, że nie ma już mowy o regeneracji, a podanie im komórek macierzystych czyniło cuda. Komórki macierzyste potrafią nawiązać kontakt z niezniszczonymi obszarami mózgu i uczą je wszystkiego od początku.