Dyrektor programowy TVN-u Edward Miszczak przez półtora roku szukał programu, który wydobędzie z Małgorzaty i Radosława Majdanów wszystkie te cechy, które przesądziły o ich sukcesie w Azja Express. Wprawdzie sukces ten nie miał nic wspólnego z wygraną, bo para dotrwała zaledwie do czwartego odcinka, jednak to na nich skupiła się uwaga widzów i reklamodawców.
W kwestii programu Iron Majdan uczucia w stacji były mieszane. Producenci obawiali się, że dwójka uczestników nie dźwignie formatu na tyle, by zapewnić mu godziwą oglądalność. Dlatego asekuracyjnie nakręcono tylko dziesięć odcinków, po czym wstydliwie upchnięto je w poniedziałki o 22.30.
Okazało się jednak, że program, mimo późnej pory, przyciąga milion widzów, których liczba nadal rośnie. Na tę wiadomość wszyscy w TVN-ie oszaleli z zachwytu, a najbardziej same Majdany. Obecnie ciężko znaleźć w kiosku kolorowy magazyn, w którym nie byłoby żadnej wzmianki o Majdanach, a najlepiej całego wywiadu. Dzięki temu dochodzi do zabawnych sytuacji, gdy w tym samym momencie, gdy Małgorzata ujawnia w Fakcie instrukcję obsługi Radka, on zdradza w magazynie Party, jak obchodzić się z Małgosią.
Wiem, kiedy Małgosię wyciszyć, a kiedy dać ujście jej emocjom - chwali się Radosław. Bo jeśli te nie wybrzmią w odpowiednim momencie, to Małgosia wycofa się i zamknie w sobie. Na planie "Iron Majdan" czułem się jak facet, który jest odpowiedzialny za swoją kobietę. Każdą sytuację oceniałem pod tym kątem. Z jednej strony włączała się we mnie natura sportowca, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, a z drugiej odpowiedzialność męża, który musi zadbać o żonę i ocenić, czy skala trudności nie jest dla niej za wysoka. Nie jestem egoistą, częściej zwycięża u mnie empatia.
Radek, jak ujawnia w wywiadzie, determinacji Małgorzaty doświadczył jeszcze przed programem, gdy podczas rodzinnej zabawy w basenie odkrył, że dla zwycięstwa jest gotowa utopić własne dziecko.
Jako para nie dowiedzieliśmy się o sobie nic nowego - przyznaje były piłkarz. Raczej potwierdziliśmy to, co już o sobie wiedzieliśmy: że możemy na siebie liczyć, że jeśli są przeszkody do pokonania, to potrafimy się wzajemnie mobilizować. Choć Małgosia lubi sobie czasem pogadać, to nie rezygnuje tak łatwo. Kiedyś śmiałem się z niej podczas gry ze Stasiem i Tadziem w piłkę ręczną w basenie. Jednego z nich prawie utopiła, żeby strzelić bramkę. Wtedy powiedziałem: "Małgosia, faktycznie dążysz do celu i masz w sobie coś, co nie pozwala ci przegrywać". I tak było w I"ron Majdan". Kiedy się spotkaliśmy, Małgosia miała wizerunek poukładanej kobiety, mamy dwójki dzieci, a ja, cóż, byłem jej przeciwieństwem. Jesteśmy dowodem na to, że nie należy nikogo szufladkować.