W niedzielę odbyła się 96. miesięcznica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej i jednocześnie, zgodnie z zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, ostatnia. Od tragicznych wydarzeń minęło osiem lat. W kastrofie lotniczej zginęło 96 osób zasłużonych dla państwa polskiego, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką.
Zupełnie inny pomysł na uczczenie pamięci tragicznie zmarłych osobistości miał senator Jan Dobrzyński, który 10 kwietnia w okolicy Dworca Centralnego w Warszawie miał wdać się w bójkę, o czym poinformował Piotr Nisztor za pośrednictwem Twittera:
Parlamentarzysta PiS trafił wczoraj do jednego ze stołecznych szpitali. Miał złamany nos, rozcięty luk brwiowy, blisko 3 promile alkoholu i jeszcze się awanturowal! Jak widać dla niektórych rocznica tragicznej smierci 96 osób, w tym prezydenta RP nie ma żadnego znaczenia! Szok...
W rozmowie z Wirtualną Polską, senator Dobrzyński potwierdza, że znajduje się w szpitalu, jednak podaje zupełnie inny powód:
Jestem po zawale, zasłabłem - mówi dziennikarzowi. Panie redaktorze, to nie była żadna przepychanka, awantura, po prostu się potknąłem przy schodach. Interwencji policji nie było, zadzwoniłem po pogotowie. o nie był żaden napad, nie brały w tym udziału osoby trzecie - opowiada.
Jan Dobrzyński zapytany o to, czy był pod wpływem alkoholu nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi:
Ale co to znaczy pod wpływem alkoholu? To była niedziela, myśmy byli po obiedzie, ale też nie można mówić, że ja byłem pijany czy coś w tym rodzaju. Nie jechałem do pracy, to był mój prywatny czas - mówi. Na wieść o trzech promilach pospiesznie dodaje: Nie no, to niemożliwe, zresztą ja nie wiem, ja zapytam...
Zakładając, że senator waży 80 kilogramów, musiałby wypić pół litra alkoholu o stężeniu 40%, by osiągnąć 2,79 ‰...
Znacie kogoś, kto do niedzielnego obiadu lubi wypić butelkę czystej wódki?