Małgorzata Rozenek-Majdan, córka Stanisława Kostrzewskiego, wieloletniego skarbnika Prawa i Sprawiedliwości i zaufanego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego, nigdy nie ukrywała swoich liberalnych poglądów. Otwarcie przyznawała, że jej dwóch synów przyszło na świat dzięki metodzie in vitro, mocno krytykowanej przez Kościół i środowiska prawicowe. Sama siebie określa mianem "feministki udomowionej" i przy każdej okazji podkreśla, że "istotą człowieczeństwa jest wybór", więc jeśli kobieta woli, zamiast startować do Sejmu, zostać w domu i ugotować rosół, to jej wcale na feminizm nie szkodzi.
Mówię o stereotypach - wyjaśnia w najnowszym wywiadzie dla tygodnika Wprost. O stereotypach. Skoro chcę dbać o dom, mam do tego prawo. Teraz w programie "Iron Majdan" muszę sprostać ekstremalnym wyzwaniom, niejeden facet by wymiękł. Wybór - to jest feminizm. Marzę, że nadejdą czasy, kiedy kobiety bez względu na poglądy, profesję czy sytuację majątkową będą się nawzajem wspierać. Mężczyźni od dziecka są wspierani w postawach przywódczych, zachęca się ich do ryzyka. Kobietom trzeba trochę pomagać. Ale nie jestem zwolenniczką parytetów, bo to tworzenie sztucznego środowiska. Walczmy o to, żeby nie płeć decydowała o sukcesie, tylko kompetencje i umiejętności. Z drugiej strony nie dziwi mnie, że kobiety stronią od polityki. Nastąpiła ogromna brutalizacja środowiska politycznego, a kobiety mają klasę i nie chcą w tym uczestniczyć. Skandalem jest, że gdy posłanka ma wystąpienie, wszystkie komentarze dotyczą jej wyglądu, wieku, stanu cywilnego. Jest jeszcze gorzej niż w show biznesie.
Celebrytka przyznaje, że rządy prawicowej partii trochę ją rozczarowały, chociaż zawsze sympatyzowała z tym środowiskiem. Podobno tata też nie jest zachwycony tym, co Prawo i Sprawiedliwość wyprawia w Polsce.
Moje poglądy są zgodne z poglądami taty - zapewnia Małgorzata. Dla mnie prawica to było coś takiego, co występowało przeciwko komunizmowi, socjalizmowi. Wreszcie udało się skoncentrować w jeden prawicowy obóz wiele rozbitych partii. Na przykład program 500+ uważam za sukces. Nie pobieram, choć przyznaję, że robię błąd. Może powinnam pobierać i oddawać na cele charytatywne, muszę się nad tym zastanowić... Tak jak ze wszystkim, jest trochę dobrego i trochę złego. Ale nie możemy sprzyjać najbardziej radykalnemu skrzydłu, który na prawo ma tylko ścianę. Nakazanie kobiecie pod groźbą odpowiedzialności karnej rodzenia dziecka, które nie ma szans na przeżycie, jest barbarzyństwem. Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, i tak już jednej z najbardziej restrykcyjnych na świecie, jest pogwałceniem praw kobiet, a więc prawa człowieka. Próbuje się sprowadzić kobiety do roli nawet nie osoby, ale bezrozumnego tworu, za który można decydować. To jawny akt pogardy wobec kobiet. Ale co gorsza, twarzami takich haseł są też kobiety. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że mniejszość chce decydować za wszystkich. Bo skala czarnych protestów, sondaże i badania wykazują, że obywatele nie chcą zmieniać obecnych regulacji, że władza nie jest głosem ludu. Śmieszy mnie klauzula sumienia. Lekarze sa wykształceni w Polsce, z pieniędzy polskich podatników, często szkolili się w sytuacji prawnej, gdy aborcja była legalna. Nie mają prawa narzucać swojego światopoglądu innym, tak jak adwokat nie może odmówić obrony.
Małgorzata ujawnia, że osobiście jest za liberalizacją prawa aborcyjnego i zrównania praw reprodukcyjnych Polek ze standardami krajów europejskich, do których wkrótce, po referendum aborcyjnym, dołączy zapewne Irlandia.
Rozwiązaniem idealnym byłaby liberalizacja, ale na razie nie widać na horyzoncie koniunktury ku temu - przyznaje Rozenek-Majdan. Wybór jest istotą człowieczeństwa. To obywatel powinien podejmować decyzję, a nie państwo za obywatela. Decyzja o aborcji jest sprawą sumienia każdej z nas. I nikomu nic do tego, a już na pewno nie państwu i na pewno nie Kościołowi, co się dzieje z moim życiem i jak sobie z tym poradzę. W ogóle dyskutowanie publiczne o tym, jak powinnyśmy przeżywać aborcję, czy powinna być okupiona cierpieniem, czy może przechodzi bez refleksji, w ogóle nie ma sensu. Pozwalanie sobie na zadawanie intymnych pytań, dywagacja nad decyzją kobiety, która stanęła przed takim wyborem, jest nieetyczne.
Małgorzata zapewnia, że sama nigdy nie zdecydowałaby się na aborcję. Jednak, jak przekonuje, nie daje jej to prawa zaglądania innym do ich prywatnych spraw.
Mam dwoje dzieci poczętych dzięki metodzie in vitro, co nie znaczy, że mam prawo oceniać wybór innych kobiet - wyjaśnia. Gdy 12 lat temu robiłam swoje pierwsze in vitro, *do głowy mi nie przyszło, że dekadę później będzie tak źle. A już wtedy ignorancja polityków była ogromna. *