Minął ponad tydzień odkąd całą Polskę obiegły szokujące wieści z życia "fit-celebrytów": znany trener personalny miał dotkliwie pobić swoją partnerkę.
Mężczyznę zatrzymała policja, ale po 24 godzinach aresztu agresywny trener wyszedł na wolność. Nagrał też serię filmików, w których zapewniał, że jest niewinny. W międzyczasie kobieta udostępniła nagrania, na których Miłosz P. miał w bardzo obrazowy opisywał ich relację.
Zobacz: Wyciekły szokujące nagrania PATOTRENERA: "Będę tak napie*dalał garściami aż połamię jej żuchwę"
Cztery dni po tym zdarzeniu były partner Katarzyny Dziedzic postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń. Co ciekawe, nie wyparł się nagrań i potwierdził, że głos należy do niego. Nagrania miały dotyczyć jednak... jego byłej żony, a nie Dziedzic.
Nazywacie mnie państwo zwyrolem, damskim bokserem, trenerem patolem. Media nie zostawiają na mnie suchej nitki - zaczął swój wywód.
Miłosz P. przekonywał, że był z Katarzyną w szczęśliwym związku. Wszystko zmieniło się, gdy przeprowadzili się z Olsztyna do Gdańska.
Nowe miejsce miało przytłoczyć Katarzynę. Mężczyzna utrzymuje, że nawet załatwił jej pracę w branży nieruchomości. Niestety kobieta nie radziła sobie i zaczęła popadać w depresję.
Zaczęła popadać w coraz głębszą depresję. Być w złym nastroju, długo spać. Do późna. Mówić, że wszystko ją boli... Że jest źle generalnie. Raczej wychodzę z założenia jako samiec alfa, że trzeba wspierać kobietę, więc zawsze jej dawałem słowa otuchy - przekonywał.
Następnie przeszedł do przedstawienia swojej wersji wydarzeń feralnego wieczoru. Para miała się posprzeczać, podobni z winy Katarzyny. W wyniku spięcia kobieta postanowiła wrócić do rodziców, do Olsztyna.
Wyszła. Wyszła z domu. Po czym po jakichś 5-10 minutach zaczęła mnie zasypywać wiadomościami tekstowymi i głosowymi na WhatsAppie. Zaczęła mi tam mówić, że gdybym ją kochał, to bym ją zatrzymał. Była bardzo zła, że jej nie zatrzymałem. Tam są nagrania, które udostępnię państwu, ale za jakieś 3-4 tygodnie jak mi policja odda telefon, bo na razie technicy zabezpieczyli, żeby to wszystko pościągać. Dużo tam różnych rzeczy mówiła w histerii takiej z płaczem... Że mnie kocha i że mnie nienawidzi.
W końcu opisał finał historii: według słów mężczyzny Dziedzic miała wrócić do domu i zamknąć się w sypialni z butelką alkoholu. Obrażenia twarzy mają być spowodowane... upadkiem w łazience.
Może tak po godzinie mniej więcej Kasia wróciła do domu. Kasiu co się stało? Kasia oczywiście z takim chłodnym tonem głosu: źle się poczułam, musiałam zawrócić. Po czym wyjęła ze swojej torebki butelkę alkoholu i zamknęła się w sypialni. Kasia gdzieś po godzinie wyszła z tej sypialni.
No i tak siedziałem sobie w rogu, klikałem w telefonie, Kasia krzątała się po kuchni. Aż w pewnym momencie podeszła i wyrwała mi telefon. Pobiegła do łazienki, zamknęła. Usłyszałem, że uderzyła w coś. Upadła. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że leży jak długa. Twarzą do ziemi i histeryzowała - opisywał.
Tam w tych wywiadach mówi, że ona przyszła do domu, zobaczyła że ja piję, a byłem trzeźwy i mam na to świadków i mam na to dowody. I że niby kolację zaczęła robić... Proszę się zastanowić, skąd to picie alkoholu? Kiedy ona alkohol piła? Bo w wywiadzie tego nie było, a w obdukcji było, że piła alkohol. I brała środki psychotropowe. A to jest mieszanka jak narkotyk. Przy problemach psychicznych tym bardziej. Kasia się leczyła i Warszawie jak studiowała się leczyła i tutaj w Gdańsku też zresztą.
Nie wiedziałem, że w ogóle coś się Kasi stało na tej twarzy. Aczkolwiek już mi policjanci mówili, że to są obrażenia mechaniczne i mam nadzieję, że biegli to potwierdzą - mówił pewny siebie.
Następnie fachowo zaczął tłumaczyć, jak powinna wyglądać twarz po uderzeniu i stwierdził, że gdyby faktycznie ją uderzył, to skończyłaby w szpitalu albo... na cmentarzu.
Mówię to jako specjalista z ręką na sercu. Gdybym ja to zrobił coś takiego Kasi, po pierwsze nie byłbym w stanie uderzyć Kasi... Uderzyć kobiety. Przy wadze 100 kg, wyciskaniu bardzo dużych ciężarów na siłowni, przy sztukach walki, które od kilkunastu lat trenuję i jestem fachowcem w tym temacie, to Kasia by w najlepszym wypadku leżała kilka tygodni w szpitalu. A ja bym siedział w więzieniu, a szczerze uważam, że by po prostu nie żyła - wyjaśnił tonem znawcy.
Według relacji patotrenera Dziedzic miała też grozić swojemu partnerowi. Zdaniem Miłosza to on jest ofiarą przemocy, bo słyszał o Katarzynie pewne plotki, które potwierdzają, że jest niezrównoważona psychicznie.
Dostawałem sygnały z całej Polski z miejsca, gdzie mieszkała Kasia... Że Kasia to już nie jednego tak załatwiła. Że jestem ponoć trzecim facetem. Do jednego jej faceta weszli antyterroryści drzwiami i oknami bo tam przetrzymywał jakieś ponoć jej futra. Miałem z nim kontakt, ale on powiedział, że nie chcę się wtrącać. Ma problemy z narkotykami. Jakiś narkoman. Z drugim też próbuję nawiązać kontakt, ale ponoć też zniszczyła mu życie i facet uciekł do Holandii.
Na sam koniec zasugerował mętną przeszłość swojej byłej dziewczyny.
Dostaję jeszcze sygnały, że Kasia funkcjonowała studiując w Warszawie w środowisku tak zwanych "escort girls":
Sama mi zresztą o tym opowiadała. Ja nikogo z przeszłości nie rozliczam, jak z kimś jestem. Przeszłość jednak nie jest taka ważna. A może jednak ważna? Bo potem wychodzą takie hocki klocki... - zastanawiał się.
Wierzycie mężczyźnie, który groził byłej żonie, że połamie jej żuchwę?