Pod koniec zeszłego roku Michał Koterski, syn słynnego reżysera Marka Koterskiego i jego partnerka, jedna z finalistek Top Model, Marcela Leszczak zostali rodzicami małego Fryderyka. Trzy lata wcześniej Michał rozstał się z alkoholem i narkotykami, tym razem skutecznie. Nie jest tajemnicą, że nie była to jego pierwsza próba. Za to pierwsza udana. W wywiadzie dla Vivy wyjaśnia, że w zasadzie cały świat, wszechświat, przeznaczenie i wszystkie tajemne siły sprzyjały jego sukcesowi.
Jeśli opowiem tę historię, wszyscy pomyślą, że mi totalnie odjebało i że jestem nawiedzony - zaczyna ostrożne Misiek. Zbliżyłem się do Boga, ale nie Boga kościelnego, do którego latają ci w beretach, tylko siły wyższej, która mi towarzyszyła przez całe życie. Wierzę w znaki. Zaczęło się od tego, że chciałem zrobić prawo jazdy, ale wstydziłem się. Jak wytrzeźwiałem było jeszcze trudniej. Wyobrażałem sobie, jak będę jechał tą "L" z instruktorem, a ludzie będą szydzić: "Patrz, Koterski jedzie, facet ma 36 lat, ale obciach…" Pewnego dnia, półtora roku temu odezwał się do mnie facet i zapytał, czy nie wziąłbym udziału z akcji, żeby dzieciaki nie jeździły po alkoholu ani po narkotykach. "Proszę pana - mówię - no bardzo chętnie, ale ja nie mam prawa jazdy”" A on na to: "Nie ma problemu, jestem instruktorem, więc umówmy się tak, że zafunduję panu kurs". Takich znaków i cudów jest więcej. Tak było z Marcelą. 31 grudnia 2016 roku grałem spektakl sylwestrowy i producentka zaprosiła na przedstawienie swoją koleżankę. Tuż przed spektaklem przyprowadziła do garderoby Marcelę. Pamiętam, że podałem jej rękę, spojrzałem na nią i... zamurowało mnie. Widziałem, że ona też się zawstydziła, wbiła wzrok w telefon i tak staliśmy obok siebie, nie rozmawiając, co było bardzo krępujące. Zapytałem, czy pójdzie ze mną na koncert noworoczny. Kupiłem kwiaty, wieczorem przyjechałem po nią "kaczorem", moją małą corsą - od trzech tygodni miałem prawo jazdy - i pojechaliśmy do Filharmonii Narodowej, gdzie miałem problem z parkowaniem. Wyszedłem z samochodu i mówię: "Zaparkujesz?". Scena jak z amerykańskiej komedii romantycznej…
Koterski zapewnia, że wszystko to nie mogłoby się wydarzyć, gdyby nie osobista interwencja Boga.
Nie wiem, kim On jest, ani jaki, może być nawet z brodą. Pewnego dnia byłem tak zmęczony moim życiem i tym zniewoleniem od używek, że uklęknąłem i poprosiłem: "Boże, proszę Cię, już mam dosyć takiego życia, tego zagubienia, lęku, który mnie nie opuszcza. Proszę, pomóż mi, a ja zrobię wszystko i obiecuję bez targowania, że zmienię całe swoje życie". - wspomina w Vivie. I możesz wierzyć lub mnie, tak się stało. Obsesja z dnia na dzień zniknęła, pierwszy raz mi się chciało i nie miałem ciągot, jak bywało wcześniej, żeby pójść po linii najmniejszego oporu. Zawziąłem się. Włożyłem w to mnóstwo wysiłku. Od kiedy walczę, czuję się kochany i zaopiekowany. Nie tylko przez rodzinę i bliskich, ale też przez tego Kogoś tam, kto nade mną czuwa. U nas jest teraz huzia na Kościół, tylko że Kościół nie ma z tym nic wspólnego, to jest instytucja. Ludzie po prostu potrzebują poczucia bezpieczeństwa i siły wyższej, która gdzieś tam czuwa. . Mówię do Marka: "Zobacz, sztafeta przerwana. Mój syn, a twój wnuk urodził się jako pierwszy w trzeźwej rodzinie". Miałem 37 lat kiedy pojawił się Fryderyk, podobnie jak mój ojciec, kiedy ja się urodziłem. To jest dla mnie magia. Marzyłem o tym dziecku. Powtarzamy z Marcelą, że drugie dziecko musi być. Jedynakom wydaje się, że cały świat kręci się wokół nich, ja z egocentryzmem mierzę się do dziś i to jest walka na całe życie.