Nie jest niczym nowym, że aktorzy, którzy spędzają ze sobą wiele godzin na planach zdjęciowych, nie zawsze za sobą przepadają. Historia zna przypadki, w których trwające latami konflikty wydawały się być nie do rozwiązania, a mimo to odtwórcy serialowych ról nadal tworzyli jego obsadę.
Okazuje się, że napięte relacje mają ze sobą Benedict Cumberbatch i Martin Freeman - odtwórcy głównych ról w hitowym Sherlocku. Freeman, dla którego rola w serialu okazała się być źródłem niespodziewanej krytyki, kiepsko radzi sobie z opiniami widzów.
Oczekiwania fanów przestały być zabawne - mówił ostatnio. To przestała być przyjemność. Sugerują, że powinienem zrobić to, czego chcą, inaczej będę pi*dą - powiedział smutno odtwórca roli Watsona.
Wrażliwość Martina nie spodobała isę Benedictowi Cumberbatchowi. Gwiazdor nazwał kolegę... żałosnym:
To żałosne. Nie potrafi zmierzyć się z rzeczywistością. Przez co, przez oczekiwania? To fakt, że fani czasem zachowują się, jakby to oni tworzyli serial, ale ostatecznie nie odbieram tego tak, jak on - skwitował.
Freeman odpowie?