Gdy 20 lat temu Beyonce zaczynała karierę w zespole Destiny’s Child, była skromną dziewczyną z Teksasu i choć niewątpliwie wyróżniała się talentem, nikt chyba nie przypuszczał, że zrobi jedną z największych karier w amerykańskim show biznesie. Na przestrzeni lat Beyonce urosła do rangi divy i obecnie żyje otoczona luksusem, w oderwaniu od rzeczywistości. Choć nadal próbuje czasem pozować na "dziewczynę z sąsiedztwa", trudno nie odnieść wrażenia, że wychodzi jej to coraz bardziej sztucznie.
Luksusem piosenkarka od początku otoczyła także swoją córkę Blue Ivy. Dziewczynka od urodzenia ubierana była w stroje od najlepszych projektantów oraz rozpieszczana na wszelkie możliwe sposoby. Gdy już podrosła na tyle, że zaczęła towarzyszyć swoim rodzicom na oficjalnych galach, budziła zamieszanie pojawiając się w bucikach na obcasie od Valentino i z torebkami za bajońskie sumy. Beyonce zatrudniła dla kilkulatki nawet osobnego stylistę, który dba o to, żeby dziewczynka zawsze prezentowała się niczym mała księżniczka.
Słynna mama decyduje także o tym, z kim jej córka może się zadawać, a kto nie zasłużył na ten zaszczyt. Od początku celowo izoluje córkę od dzieci Kim Kardashian i Kanye Westa, uznając, że North nie jest odpowiednim towarzystwem dla Blue.
Tym większe zdziwienie wywołał ostatnio fakt, że Beyonce pojawiła się razem z córką w jednym ze sklepów sieci Target, gdzie stała w kolejce razem z resztą klientów. Wszyscy zastanawiali się, co miliarderka robi w "zwykłym sklepie" w kolejce do kasy. Okazuje się, że to element "przyzwyczajania Ivy do normalnego życia". Ponoć Bey uznała, że zamykanie Blue w przysłowiowej "złotej klatce" jednak nie wyjdzie jej na dobre i musi zobaczyć jak wygląda "normalne życie".
Beyonce bardzo zależy na tym, żeby Blue Ivy dowiedziała się, jak żyją zwykli ludzie - mówi informator jednego z portali. Zabiera więc córkę od czasu do czasu na zakupy do sieciówki, żeby Blue miała kontakt z rzeczywistością.
Jak nietrudno przewidzieć, skończyło się tym, że klienci chodzili za gwiazdą i jej córką po sklepie i robili im zdjęcia. Myślicie, że takie doświadczenie przybliży ją do "normalności"?