14 stycznia 2016 roku żona Jacka Borkowskiego, Magdalena zmarła na zbyt późno zdiagnozowaną białaczkę. Od tamtej pory aktor próbuje pogodzić pracę z samotnym wychowywaniem dwojga nastoletnich dzieci i użeraniem się po sądach z rodziną zmarłej żony. Teściowa Borkowskiego i jego mieszkająca z Londynie niezamężna szwagierka doszły bowiem do wniosku, że jest złym ojcem i one znacznie lepiej zajęłyby się dziećmi. Zaczęły od "zabezpieczenia" biżuterii zmarłej, kradnąc ją z domu aktora w dniu pogrzebu.
Następnie nasłały na niego kuratora i psychiatrę, zaś teściowa zaczęła publicznie domagać się, by spłacał za nią kredyt. Co chwila składają też wnioski o sądowe zmuszenie wnuków do kontaktów z nimi.
W tej sytuacji Borkowski nie miał głowy do szukania nowej miłości, choć chętnie deklarował w wywiadach otwartość na nowy związek.
Jak ogłasza w Super Expressie, kolejną kobietę swojego życia znalazł za pośrednictwem Internetu.
Aktor ujawnia skromnie, że propozycje matrymonialne od kobiet zaczęły spływać tuż po śmierci żony. Jak twierdzi, pisały bez ogródek: Panie Jacku, chcę spędzić z panem resztę życia i zajmę się pana dziećmi, ale aktor od razu usuwał takie wiadomości.
Jednak kiedy napisała do niego Katarzyna z Trójmiasta, od razu przyszło mu na myśl, że to może być przeznaczenie.
No i co… zaczęliśmy rozmawiać, dotarło do mnie, że mam do czynienia z inteligentną kobietą, która wie, o co w życiu chodzi - ujawnia aktor. Nie zastanawiałem się długo, wsiadłem rankiem w auto i popołudniu byliśmy już na spacerze na plaży. Niesamowite uczucie. Wróciłem do domU uskrzydlony. To była prawdziwa randka z prawdziwą kobietą. Od dawna nie miałem z kim rozmawiać, ale to się zmieniło. Los postawił na mojej drodze dziewczynę, która jest przede wszystkim normalna, ma naturalne usta i brwi i to coś, czego nie da się opisać. To trzeba poczuć. No co ja będę mówił, jestem szczęśliwy i tyle.