Trudno zrozumieć obecność Krystyny Pawłowicz na rodzimej scenie politycznej. Posłanka Prawa i Sprawiedliwości, która bardziej niż z inicjatyw poselskich znana jest z ciętego języka, coraz częściej "się zapomina" i, delikatnie mówiąc, przekracza granice dobrego smaku. Mimo to nie spotyka ją za to żadna kara, a władze PiS-u starają się nie zauważać problemu i faktu, że Krystyna obraża wszystkich po kolei.
Ciekawe, czy Pawłowicz dotkną jakiekolwiek konsekwencje po najnowszym wpisie na Twitterze, za pomocą którego skomentowała projekt ustawy o związkach partnerskich. We wtorek do Sejmu trafił bowiem projekt Nowoczesnej, która chce uregulować nieformalne związki, w tym te jednopłciowe. Mimo że ustawa w swym założeniu nie dotyczy tylko osób homoseksualnych (związki mogą być wszak jedno- i różnopłciowe), Krystyna skupiła się na gejach i lesbijkach, obrażając posłankę składającą projekt ustawy.
Poseł M.Rosa z .N złożyła w Sejmie proj.ust o zw.partnerskich - napisała skrótowo Pawłowicz. Mówi: "mamy prawo kochać i tworzyć rodziny". Ale, do odbytu, to nie kochanie, a choroba, pani poseł. Zaś "rodzina" ma rodzić dzieci, a "współżycia" w tych waszych "związkach" przecież nie ma...
W odpowiedzi na wulgarny wpis Monika Rosa życzyła Pawłowicz miłości, bo ta "nikogo nie wyklucza". Zdecydowanie ostrzejsze komentarze posypały się ze strony internautów i dziennikarzy. Między nimi nie brakuje głosów radości: zdaniem niektórych wypowiedzi Krystyny Pawłowicz mogą pomóc Jurkowi Owsiakowi w sądowej batalii z krewką posłanką.
Przypomnijmy, że Krystyna pozwała go w trzech sprawach, czując się obrażona, że życzyły jej seksu ze sceny Przystanku Woodstock: Pawłowicz pozywa Owsiaka w trzech różnych sprawach... "Karuzela za moment rusza!"