Ujawniane od kilku tygodni szczegóły funkcjonowania polskiego seksbiznesu mogą szokować. Dziewczyny traktowane jak towar, wyceny ich ciał niemal jak w sklepie i opisy "imprez" raczej dalekie od bajki. Mimo to nie brakowało chętnych na pracę w charakterze "hostessy" w luksusowych dubajskich hotelach.
Głównym wabikiem były oczywiście pieniądze. Ile przyjeżdżające do Emiratów i zachodnioeuropejskich kurortów dziewczyny dostawały za swoje "usługi"? Publikowaliśmy już fragmenty cenników, w których "promocje" zaczynały się już od 100 euro za noc.
Niektóre z "dubajskich celebrytek" dostawały jednak znacznie więcej.
Ja pamiętam, że Emi obiecała mi 400 euro za dzień, a K. miała dostać za mnie po 100 euro za dzień. Ile Emi z tego miała nie wiem - wspomina Magdalena G., która brała udział w tym "biznesie". W sumie za cały wyjazd dostałam 24 tysiące złotych w gotówce.
Przypomnijmy, że chodzi o dwutygodniowy wyjazd do kurortu narciarskiego Courchevel, gdzie w imprezach brało udział kilkanaście (!) Polek i 4 mężczyzn.
Pozostałe dziewczyny mówiły mi, że dostają po 500 euro za dzień przez pierwsze 10 dni, potem po 400 - relacjonuje Magdalena. Co ciekawe, do tego konkretnego klienta każda dziewczyna mogła jechać tylko raz. Widocznie szybko się nudził, mimo że przez 2 tygodnie przebywało tam aż 14 Polek. Cały turnus miał trwać aż 2,5 miesiąca (sic!).
Przypomnijmy, że dziewczyna wprost mówiła o tym, że wszystkie uprawiały na tym wyjeździe seks. Dziewczyna twierdzi, że - w przeciwieństwie do innych "hostess" - sama robiła to tylko z jednym mężczyzną, który akurat jej się podobał. Cóż za szczęściara...