W styczniu nie tylko cała Polska, ale również fani himalaizmu na świecie spoglądali na Nanga Parbat. Tam, w ramach zimowej wyprawy, Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol wybrali się, by zdobyć jeden z najtrudniejszych szczytów. I choć oczy wszystkich zwrócone były na tę parę podczas próby wejścia na szczyt, prawdziwy dramat rozegrał się podczas schodzenia z góry. Elisabeth Revol, Francuzka, która razem z Mackiewiczem weszła na Nanga Parbat, ocalała, a Mackiewicz został w górach w związku z fatalnym stanem zdrowia.
Wkrótce po tym, gdy pierwsze emocje opadły, na Revol wylała się fala krytyki. Internauci zarzucali jej, że zostawiła przyjaciela, zamiast pomóc mu zejść, choć de facto nie było na to szans, gdyż jej stan zdrowia uniemożliwiał jej udzielenie pomocy Tomkowi.
Dziś Elisabeth wraca wspomnieniami do bolesnych chwil. Pierwszy raz tak szczerze zwierza się z tego, co czuje:
Tomek powiedział mi na szczycie: Eli, nie widzę, widzę cię bardzo niewyraźnie, nie widzę twojej czołówki. Tylko tyle. Kiedy weszliśmy na szczyt, był już w takim stanie, że zaczynał tracić wzrok. Powiedział: Co się ze mną dzieje? Jego pierwsza reakcja to nie było: Osiągnąłem szczyt, tylko: Nie widzę cię. Kiedy mi to powiedział, naprawdę się przeraziłam. Pomyślałam, że jesteśmy w ogromnym niebezpieczeństwie. To był mój najlepszy partner wspinaczkowy, był mi jak brat. I teraz muszę przed sobą przyznać, że to ja go zostawiłam w górach, mimo że to nie była moja decyzja. Zostawiłam go, ale powiedziałam mu wcześniej: pomoc nadejdzie, czyli okłamałam go i ja też czuję się zdradzona. W tym momencie nie mogę tego zaakceptować, nie mogę się z tym pogodzić. Zdecydowaliśmy razem z Tomkiem, by żyć w fantastycznym świecie absolutnej wolności, otwartych przestrzeni… Czyż nasze życie nie karmi się marzeniami? Shakespeare powiedział: Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny - napisała.