Edyta Górniak nie może ostatnio narzekać na swoją sytuację materialną. Wprawdzie szanse na odzyskanie 3 milionów złotych od byłego męża z tytułu podziału majątku i zaległych alimentów rysują się bardzo mgliście, jednak Edyta jest związana bardzo korzystnym kontraktem z finansowaną z budżetu państwa telewizją publiczną.
Górniak należy do ulubienic prezesa Jacka Kurskiego, który chętnie podpisuje z nią gwiazdorskie kontrakty. Ma za co, bo Beata Szydło jeszcze za czasów swojego premierostwa dała mu 800 milionów złotych, które pewnie "mu się należały", a potem prezydent Duda dorzucił ponad drugie tyle.
Jest więc czym szastać. Edyta nie tylko otrzymuje wysokie wynagrodzenie za udział w The Voice Kids, to jeszcze ma zagwarantowane przeloty biznes klasą do Los Angeles i z powrotem oraz limuzynę z kierowcą na miejscu, a udział w koncercie sylwestrowym w Zakopanem jest dla niej okazją do spędzenia urlopu w górach na koszt podatników, z całą rodziną: z synem, mamą i ojczymem.
Nic dziwnego, że Edytę stać na to, by od czasu do czasu wyrzucić kilkadziesiąt tysięcy złotych w błoto. Niedawno, kiedy postanowiła odzwyczaić się od picia kawy, nie mogła po prostu przestać jej kupować. Niezbędny okazał się dwutygodniowy detoks i to nie bliżej niż w Singapurze, w cenie 50 tysięcy złotych za turnus. Jak wyznaje Edzia, inwestycja się nie opłaciła...
Obiecałam sobie, że nie będę piła kawy i nawet przeszłam specjalny detoks, bo przecież mnóstwo tej kawy piję - ujawnia w Super Expressie. Nie udało się. Nie piłam kawy przez 40 dni, a później do niej wróciłam…
Edyta, a może warto wydać jakiś poradnik, jak skutecznie marnować pieniądze, czy coś w tym rodzaju? Kurski mógłby zostać współautorem...