Istnieje spora grupa aktorów, którzy latami zarzekali się, że nie wejdą do świata celebrytów. De facto części z nich udaje się funkcjonować w branży i zarabiać bez sprzedawania prywatności i reklamowania produktów na ściankach i Instagramie, jednak pojawienie się na pokazie mody czy wystąpienie w spocie popularnej marki przestało być już synonimem obciachu. Do udziału w reklamie dali się w końcu namówić nawet Marek Kondrat i Bogusław Linda.
Do grona tych, którzy nadal nie dali się przekonać do celebryctwa, należy Wojciech Mecwaldowski. Aktor znany m.in. z Lejdis, Ciacha i serialu 39 i pół w wywiadzie dla Plejady ostro skomentował świat show biznesu:
Świat celebrytów nigdy mnie nie interesował. Funkcjonują w nim w większości ludzie, którzy nie mają talentu, tylko gdzieś się pokazali, coś zrobili lub ktoś ich na czymś przyłapał. Takie to dziwne dla mnie - powiedział. Usłyszałem kiedyś, że jak nie będę pozował do zdjęć na ściankach i bywał na imprezach promujących rozmaite produkty, to nie będę pracował. Zdarzało mi się nawet nieładnie odpowiedzieć osobom, które głosiły takie teorie. Dla mnie to głupota. Może show biznes pomoże komuś kto, chce dostać za darmo jakiś drogi produkt, ale raczej nie aktorowi, któremu zależy na zagraniu u reżysera, który chciałby coś ważnego powiedzieć swoim filmem.
Mecwaldowski zaznacza też, że za żadne pieniądze nie sprzeda się jako prowadzący chałtury. Tym samym zadrwił z wielu swoich kolegów, którzy w oczekiwaniu na role dorabiają w ten sposób:
Szczerze przyznam, że kiedy miałem w życiu bardzo trudny okres i dostawałem propozycje prowadzenia imprez za ogromne pieniądze, powiedziałem mojej agentce, że przepraszam, ale nie chcę tego robić. Wolałem wgryźć zęby w ścianę i przeczekać zły moment, niż zgodzić się na coś, po czym nie będę umiał spojrzeć na siebie w lustrze. Zawsze chciałem robić zawodowo tylko to, co naprawdę mi się podoba, co czuję.
Aktor opowiedział też o próbach podboju zagranicznego rynku:
Ludzie w Hollywood mają kalendarze zapełnione na cztery lata do przodu. Poza tym, jako aktor staram się nadal pracować. Żeby poświęcić się w stu procentach temu filmowi, musiałbym na parę miesięcy wyjechać do Stanów. Nie mogę sobie na to teraz pozwolić. Trzeba więc to wszystko rozłożyć w czasie. Poleciałem tam na półtora miesiąca, teraz znowu polecę na kilka tygodni. Nigdzie mi się nie spieszy. Zdaję sobie sprawę, że od momentu, gdy opowiedziałem pierwszy raz o tym filmie, minęło już kilka lat, ale biorąc pod uwagę to, na jakim jestem już etapie i jakie mam możliwości, uważam, że zaszedłem daleko. Zależy mi na tym, żeby wszystko doszło do skutku i mam nadzieję, że to się wydarzy. Moja obsada marzeń to Eryk Lubos i Zac Efron. Nic się w tej kwestii nie zmieniło i wszystko wskazuje na to, że się nie zmien i.
Przeczuwamy, że kilku kolegów z branży może się na niego obrazić…