Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w czwartek został poddany hospitalizacji w wojskowym szpitalu przy ul. Szaserów w Warszawie. Zmusił go do tego nasilający się ból kolana, który w ciągu minionych tygodni stał się nie do wytrzymania: Jarosław Kaczyński trafił do szpitala. "Żarty się skończyły"
Jak ujawnia jeden ze współpracowników Kaczyńskiego, prezes ma nadzieję, że po raz kolejny obejdzie się bez operacji.
Wszystko zależy od badań. Jeśli operacja okaże się konieczna, to będzie - komentuje filozoficznie informator Faktu. Jeśli nie, prezes za kilka dni wyjdzie ze szpitala. On już dawno powinien się zoperować, bo mówił o tym bólu i widziałem, że coraz gorzej z tym kolanem. Ale on nie chce i tyle. Boi się, że zaraz będzie gadanie, jaki to prezes chory.
Czekamy na wyniki badań - potwierdza wicemarszałek Sejmu, Adam Bielan. Mamy nadzieję, że wkrótce będzie mógł opuścić szpital.
Tymczasem, ledwo Kaczyński zniknął za drzwiami szpitalnego oddziału, pozostawieni sami sobie politycy PiS-u zaczęli przerzucać się odpowiedzialnością za stan kolana prezesa.
Ogromnie się pogorszyło po sierpniowej wspinaczce na Koziarz - wspomina jeden z nich w rozmowie z Super Expressem, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że winę za stan zdrowia prezesa ponoszą Joachim Brudziński i Czesław Hoc, którzy namówili go na tę wycieczkę. Na szczyt można było wjechać samochodem, ale prezes się wspinał. To był błąd.
Przerażony oskarżeniami Hoc czym prędzej zwala winę na tych, którzy towarzyszyli prezesowi na wycieczce w Borach Tucholskich.
Faktycznie, może się trochę zaogniło, ale nikt nikogo nie namawiał na wejście - zapewnia. Decyzja została podjęła spontanicznie. W Borach Tucholskich reż prezes dużo spacerował. A ten, kto spacerował z prezesem, wie, że chodzi bardzo szybko.
Zaniepokojony sytuacją jest także Marek Suski:
Nie tylko ja, ale wszyscy życzymy prezesowi zdrowia - deklaruje w tabloidzie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, trzymam kciuki za zdrowie Jarosława Kaczyńskiego.
Nic dziwnego, że się martwią. Za poprzedniej nieobecności prezesa Beata Szydło ogłosiła w Sejmie, że premie "się po prostu należały" i słupki poparcia partii poleciały w dół...
