Program Iron Majdan, który, obok Żon Hollywood, ma szanse przejść do historii jako jeden z najbardziej niepotrzebnych programów nakręconych przez TVN, dobiega już końca. Nie jest tajemnicą, że dziesięć dotychczasowych odcinków nakręcono tylko dlatego, że włodarzom stacji spodobały się dialogi Małgorzaty (jeszcze wtedy tylko) Rozenek i Radosława Majdana w pierwszej edycji Azja Express.
Wtedy uwaga widzów rozpraszała się na kilkunastu uczestników, więc Miszczak postanowił nakręcić program, w którym Małgosia bez przeszkód będzie mogła pouczać Radka, kiedy ma do niej mówić, a kiedy nie.
Co do tego, jak wyszło, zdania są podzielone. Z jednej strony program męczy powtarzaniem ciągle tego samego schematu, w którym wiadomo, że Małgorzata odmówi wykonania zadania, Radosław zachowa kamienny spokój, a ostatecznie "czelendź" zostanie wykonany i to w wielkim, choć zupełnie nieoczekiwanym sukcesem.
Z drugiej strony zadania są rzeczywiście pomysłowe, a pejzaże z reguły przepiękne, chociaż to nie zawsze równoważy fakt, że Małgonia potrafi być naprawdę irytująca i coraz więcej widzów współczuje Radkowi.
W rozmowie z magazynem In Style celebrytka przyznaje, że ją samą też to zaskoczyło.
Jestem osobą, która kipi emocjami - ujawnia. Co więcej - kipię nimi cały czas. Wiem, że to może być męczące, a z drugiej strony jest też energetyzujące. Dlatego ważne jest dla mnie otaczanie się osobami, które tę cechę mojego charakteru akceptują, a nawet bardzo lubią. W Iron Majdan gry aktorskiej nie ma w ogóle. Powiem wprost: ja się wstydzę swoich słabości w tym programie. Sama, jak widzę tę latającą, wrzeszczącą i machającą rękami babę, to się dziwię. Na co dzień jestem osobą poukładaną, żyjącą spokojnie. Naprawdę nie jestem ekstremalna i nigdy nie byłam. Jestem osobą, która nigdy przesadnie nie ryzykuje, nie uprawiam sportów ekstremalnych. Wyniosłam to ze szkoły baletowej, kiedy nie mogłam nawet jeździć na nartach. Pamiętam jak strasznie się bałam, że wylecę ze szkoły, kiedy w pewne wakacje pojechałam na obóz jeździecki. Jeden odcinek Iron Majdan to zaledwie 45-minutowa esencja z 7 dni. Więc im bardziej się przełamię, im bardziej się napnę, to tym bardziej potem eksploduję, że jednak nie. I niestety tak to wygląda. To są naprawdę wielkie emocje.
Ostatecznie Małgorzata doszła do wniosku, że jeśli ktoś za nią nie przepada, to najlepiej niech nie ogląda programu. To w sumie nie jest trudne, bo TVN asekuracyjnie upchnął go w niezbyt chwytliwym poniedziałkowym paśmie.
Od zawsze spotykałam się z różnnymi ocenami - ujawnia celebrytka. Od kiedy pamiętam były wokół mnie osoby, które mnie bardzo lubiły albo bardzo nie lubiły - wyznaje celebrytka. Jestem przyzwyczajona, że wbudzam skrajne emocje, pogodziłam się z tym. Ile razy mam potwierdzać, że urodziłam się w 1978 roku? Ignoruję więc i nie wypowiadam się na takie tematy.
Oczywiście poza wywiadami...
_
_
_
_
_
_