Lars von Trier jest niewątpliwie kontrowersyjną postacią - kochane przez jednych, a znienawidzone przez innych dzieła duńskiego reżysera za każdym razem są szeroko komentowane przez kinomanów i raczej nie pozostawiają nikogo obojętnym. W 2009 gdy Antychryst miał swoją premierę w Cannes, ludzie byli zniesmaczeni krwawym horrorem Duńczyka, co dali mu do zrozumienia tłumnie wychodząc z kinowej sali. Wygląda na to, że historia lubi się powtarzać, a von Trier znowu podpadł publiczności festiwalu w Cannes.
W poniedziałek odbyła się oficjalna premiera najnowszego filmu Larsa pod tytułem The House That Jack Built. Jest to historia seryjnego mordercy, która rozciąga się na przestrzeni 12 lat życia głównego bohatera i przedstawia coraz to brutalniejsze morderstwa, których dokonuje postać grana przez Matta Dillona. Mimo że przed rozpoczęciem seansu reżyser dostał sześciominutowe owacje na stojąco, dziennikarze obecni na sali podają, że w trakcie filmu z sali wyszło... około 100 osób. Po premierze filmu w internecie rozpętała się burza: wielu widzów uznało film za "brutalny i obrzydliwy".
"Obrzydliwe, pretensjonalne, do zwymiotowania, tortura", "Widziałem wszystkie filmy von Triera. "Przełamując fale", "Tańcząc w ciemnościach", "Dogville" i "Melancholia" były prawdziwymi arcydziełami. Rozumiem horror i przemoc. Ale w "The House that Jack Built wszystko jest tanie i pornograficzne", "Nigdy nie widziałem czegoś takiego" - pisali oburzeni internauci na Twitterze.
W jednej ze scen Jack morduje synów kobiety, z którą się spotyka - relacjonuje słynny krytyk Owen Gleiberman na łamach Variety. Ale najbardziej przerażający moment następuje dopiero chwilę później. Jack zabiera zwłoki do swojej chłodni, w której trzyma inne trupy. Odczekuje chwilę, potem bierze narzędzia… Dostajemy tylko przebłysk tego, co się dzieje. Twarz chłopca jest "naprawiona". Ma na twarzy coś na kształt uśmiechu Jokera.
Okazuje się, że fanów brutalnego dzieła Triera również nie brakowało. Po seansie reżyser doczekał się owacji na stojąco, a kilkoro dziennikarzy obecnych na sali mówiło później wywiadach, że najnowsza produkcja von Triera "zmieni oblicze kina".