Grono polskich młodych aktorów nie jest zbyt szerokie. Zalicza się do niego m.in. Mikołaj Roznerski, który popularność zyskał dzięki serialowi M jak Miłość. Roznerski, który zdobył nawet status „amanta” skutecznie pielęgnuje swój wizerunek, wplątując się w kolejne historie miłosne.
Mikołaj na co dzień od kilku lat gra (a raczej grał) Teatrze Rębacz. Na swoim instagramowym profilu obwieścił właśnie, że zakończył z nim współpracę:
Kochani przykro mi w związku z zaistniałą sytuacją. Pewne rzeczy są niezależne ode mnie. Dalsza współpraca z Teatrem Rębacz okazała się niemożliwa. Nie zamierzam wdawać się w szczegóły, bo byłoby niestosowne i nieeleganckie. Nikogo nie chciałem wprowadzić w błąd, wystarczająco wcześnie (parę miesięcy przed startem pierwszych prób), poinformowałem producenta o swojej rezygnacji. Takie jest moje stanowisko w tej sprawie - czytamy.
Okazuje się, że na tym jednak nie koniec. Na oświadczenie aktora odpowiedział reżyser związany z teatrem. Marek Rębacz wbił szpilę Roznerskiemu, wyliczając wszystkie gwiazdy, z którymi pracował, a które nie robiły mu podobnych wyrzutów. Mężczyzna zasugerował, że Mikołaj nie jest aktorem podobnego formatu (trudno się z tym nie zgodzić) i powinien nauczyć się nieco pokory...
Nie jestem młodzieńcem w gorącej wodzie kąpanym, do życia podchodzę z dystansem, zawsze staram się rozumieć i akceptować wybory ludzi, z którymi współpracuję. A współpracowałem z wybitnymi aktorami, pisałem dla nich przez dwadzieścia pięć lat. Że wymienię tu Andrzeja Grabowskiego, Witolda Pyrkosza, Jana Kobuszewskiego, Romana Kłosowskiego, Pawła Wawrzeckiego, Marka Perepeczkę, Krzysztofa Kiersznowskiego, Zofię Merle i wielu, wielu innych - wylicza Marek Rębacz. Współpraca z tymi zawodowcami nauczyła mnie solidności, odpowiedzialności za słowa, poważnego traktowania zawodu. I odpowiedzialności za słowa i czyny. Nauczyła mnie jeszcze jednego - bycia gotowym na wszystko.
Zawód aktora zmienia się i nie mamy na to wpływu. Wybuchająca nagle czyjaś popularność jest zupełnie czymś innym, niż sława zdobywana pracą, przez długie, długie lata. Sława jest czymś przyjemnym i bardzo wartościowym. Popularność bywa chwilowa, a gdy przychodzi gwałtownie, staje się trudna do udźwignięcia. Ale jest znakiem czasu i ani ja, jako autor, ani Wy – Widzowie, nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Staram się więc ze zrozumieniem podchodzić do młodych aktorów, ich gwałtownych, czasem nieprzemyślanych, decyzji. Akceptuję je, z całym dobrodziejstwem inwentarza, spokojnie pokonuję problemy i kłopoty, jakie za sobą zostawiają i życzę im wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Państwa, natomiast, zachęcam do spokojnego dystansu, to przecież tylko teatr.
Tak, pan Roznerski zrezygnował nagle, zaskoczył nas swoją decyzją, bo przez trzy lata współpracowało nam się znakomicie i naprawdę był „dopieszczony”, czego świadectwem są nasze materiały, filmy na fb, huczne obchodzenie jego urodzin, gratulacje za telekamerę itd. Nie „gdybam” i nie doszukuję się prawdziwych powodów odejścia. Ma do tego prawo. Tylko, że ci wielcy i sławni pewnie wybraliby inną formę rozstania.
Domyślacie się, o co poszło naprawdę?