Dla nikogo nie było chyba zaskoczeniem, że ślub Harry'ego i Meghan Markle stał się wydarzeniem miesiąca, a nowa postać w brytyjskiej rodzinie królewskiej wzbudziła ogromne emocje. Zafascynowani Meghan są nie tylko Brytyjczycy - kochają ją Amerykanie, bo dla nich Markle jest nie tylko "nową księżniczką". Sporo mówi się o tym, że księżna Sussex stała się "amerykańskim człowiekiem" w brytyjskiej monarchii.
Nic dziwnego, że dyskutowane jest wszystko, co dotyczy "royal wedding" - od sukienki panny młodej po gości, którzy zjawili się na ceremonii. Wśród nich, oprócz czołowych gwiazd show biznesu, znalazły się też... byłe dziewczyny Harry'ego. Cressida Bonas i Chelsy Davy przykuły uwagę mediów - obie pretendowały przecież do miana żony księcia, a z Chelsy Harry spotykał się przez siedem lat.
Magazyn Vanity Fair dowiedział się, że byli kochankowie mieli romantyczne "pożegnanie" telefoniczne tuż przed ślubem Harry'ego.
To był ich ostatni telefon, po którym oboje wiedzieli, że Harry idzie nową drogą. Chelsy podeszła do tego bardzo emocjonalnie, płakała i rozważała nawet, by nie pójść na ślub. Ostatecznie wybrała się, ale obiecała Harry'emu, że nie popsuje jego ślubu - opowiada przyjaciółka rodziny.
Przypomnijmy, że para próbowała się zejść w 2015 roku, jednak Chelsy nie chciała wieść życia na świeczniku i zrezygnowała z prób ratowania tego związku.
Myślicie, że żałuje tej decyzji?