Wojciech Modest Amaro, z domu Basiura, pięć lat temu zdobył pierwszą w Polsce gwiazdkę Michelina. Prestiżowym odznaczeniem została uhonorowana jego warszawska restauracja Atelier Amaro, zaś jej właściciel z dnia na dzień stał się największym autorytetem kulinarnym w Polsce.
Na fali tej popularności otrzymał stanowisko szefa jury Top Chefa, najlepszego, pod względem poziomu kulinarnego, programu emitowanego w polskiej telewizji. Początkowo prowadził też program Piekielna kuchnia, w której z wdziękiem doprowadzał uczestników do łez, jednak znudziło mu się to po pięciu edycjach.
Niestety, Wojtkowi nie wystarczyły dotychczasowe osiągnięcia i nawracanie Polaków na kuchnię fusion. Zaczął nawracać ich także na religię, oczywiście katolicką, bo w Polsce przyjęło się uważać, że nie ma innych.
Na wypadek, gdyby komuś wyleciały z pamięci okoliczności nawrócenia się restauratora, on sam po raz kolejny przypomina je w Dobrym Tygodniu.
W moim życiu nie nastąpiła żadna tragedia, wręcz odwrotnie - wspomina w katolickim tabloidzie. Konsumowałem mój sukces i cieszyłem się nim. W pewnym momencie poczułem, że wszystko już mam, zwiedziłem pół świata, jadłem w najlepszych restauracjach, jednak wciąż mi czegoś brakowało. To wszystko, co miałem, nie przynosiło mi prawdziwego szczęścia, czułem wewnętrzną pustkę. Boska interwencja przyszła w porę. Z mojej strony pojawił się krzyk, prośba, żeby Bóg pokazał mi, o co w życiu chodzi. Przyszedł do mnie i powiedział, żebym za Nim poszedł. Podczas mszy świętej Bóg dał mi tę łaskę. Nie pielęgnowałem wiary przez lata. Jeśli się pozostawia roślinę bez podlewania na 25 lat to przecież nie wyrośnie i nie będzie przynosić owoców, tylko uschnie i będzie można z łatwością ją wyrwać. Zacząłem zastanawiać się, jakby Chrystus zachowywał się w różnych sytuacjach... Zostałem niejako zaproszony przez Maryję. Nie sposób opisać wszystkich doświadczeń i łask, których doświadczyłem. Bóg jest miłością. Jeśli zaprosimy Go świadomie do tej przestrzeni naszego życia, będzie dla nas tylko wzmocnieniem.
To jednak prawda, że opowieści o nawróceniach najlepiej brzmią z ustach podwójnych rozwodników...