Poseł Stanisław Pięta uchodzi za jednego z najbardziej konserwatywnych posłów Prawa i Sprawiedliwości. Koledzy z partii często muszą łagodzić jego krewkie wypowiedzi o wyrzucaniu wszystkich na pysk. Ostatnio, kiedy zaproponował, by w ten sposób potraktować niepełnosprawnych, protestujących w Sejmie, działacze Prawa i Sprawiedliwości niezręcznie tłumaczyli, że nie miał na myśli tego, co wyraził.
Zresztą w ogóle wydaje się, że poseł Pięta ma z tym spory problem. W rozmowie z Faktem potwierdza, że sam nie wie, co mówi, a jak już coś powie, to potem nie pamięta.
Niezbyt dobrze świadczy to o nim jako o polityku, jednak Pięta ma obecnie większe zmartwienia na głowie. Zasłaniając się niepamięcią, próbuje wymigać się z odpowiedzialności za romans, który ujawniła jego kochanka, poznana na miesięcznicy smoleńskiej.
Jak wyznała w rozmowie z tabloidem, poseł Pięta obiecał obdarować ją swoim materiałem genetycznym oraz dobrze płatną posadą w spółce skarbu państwa. Oczekiwał od niej, że urodzi mu sześcioro dzieci i będzie wspierała jego działania na rzecz stworzenia prywatnej armii, która w końcu wszystkich wyrzuci na pysk.
Zwerbuję prywatne wojsko. Zrobię porządek w każdym mieście - obiecywał. Chciałbym głaskać cię po ciążowym brzuchu. Jesteś idealnie zbudowana, nie będziesz mocno cierpieć, możesz urodzić sześcioro dzieci.
ZOBACZ: Porzucona kochanka pokazała SMS-y od posła Pięty! "Chciałbym głaskać cię po ciążowym brzuchu"
W pierwszym odruchu poseł zapowiedział, że zastanowi się na pozwaniem Faktu do sądu. Chyba jednak go tknęło, że nie ma o co, bo zamiast tego… postanowił udzielić tabloidowi wywiadu.
Zabawnie tłumaczy w nim, dlaczego przyjmował nocne wizyty młodej kobiety w Domu Poselskim. Wyprzeć się ich nie może, bo wizyty odnotowała ochrona budynku. Poseł Pięta zapewnia, że udzielał kobiecie noclegu, bo miała daleko do domu i czasem autobus się spóźniał.
To jest jakaś bujda. Znałem ją, ale w kwestiach służbowo-organizacyjno-politycznych. Rozmawialiśmy o sprawach prywatnych, ale nie w takim kontekście - twierdzi parlamentarzysta. Mogła być kiedyś zaproszona przeze mnie, ale na pewno nie można tego ująć w ten sposób. Mieliśmy do omówienia pewne rzeczy, to było chyba przy okazji jakiejś manifestacji.
O godzinie 3.30 w nocy??? - pyta zdumiony dziennikarz.
Nie potrafię powiedzieć dokładnie - idzie w zaparte poseł. Być może było tak, że jej autobus przyjechał późno na dworzec. Dokładnie nie pamiętam. Jak człowiek prosi drugiego człowieka o pomoc, to przecież nie zostawię jej w nocy na dworcu. Bywały sytuacje, w których prosiła mnie o pomoc, bym pozwolił jej zaczekać do rana albo znalazł tani nocleg. Nie widzę w tym nic szczególnego. Rozmawialiśmy o tym, że nie ma pracy, ale niczego nie obiecałem poza po prostu możliwością przejścia procedury, którą musi przejść każdy pracownik ubiegający się o pracę. Chodziło o inną spółkę… Ale nie wykraczało to poza normalną procedurę, którą musi przejść każdy człowiek szukający pracy. To była znajomość o charakterze przyjacielskim. *Być może przesadziłem z troską i dobrocią. *