Justyna Pawlicka zasłynęła w polskim show biznesie tym, że próbowała zrobić karierę modelki dzięki udziałowi w trzeciej edycji Top Model - bez powodzenia. W programie zajęła dopiero szóste miejsce i po odejściu z show propozycje jakoś nie posypały się jak z rękawa.
Niedoszła "topmodelka" jest jednak miłośniczką luksusu i nie zamierzała zrezygnować z życia "na poziomie". Rozkręciła "biznes futrzany", próbując sprzedawać celebrytkom naturalne fura. Reklamowała je przy tym w dość osobliwy sposób, fotografując się z maleńkim liskiem i ogłaszając, że "sezon na listy jest otwarty". Jej profil zalała wówczas fala negatywnych komentarzy ze strony obrońców zwierząt i biznes chyba nieco podupadł. Mimo to Pawlicka nadal chwaliła się na Instagramie wystawnym życiem, egzotycznymi podróżami i drogimi strojami. W pewnym momencie zaczęto spekulować skąd niedoszła modelka ma na to wszystko pieniądze. Pojawiły się nawet sugestie, że może "zarobiła" je na wyjazdach do Dubaju... Portal Plotek postanowił wprost zapytać Pawlicką, czy miała coś wspólnego z aferą. Ona jednak stanowczo zaprzecza.
Absolutnie to jest nieprawda. Ja w ogóle jestem w szoku... To jest ewidentnie jakaś prowokacja - zarzeka się Pawlicka.
Jej zadniem tego typu plotki rozsiewają osoby, które zazdroszczą jej życia.
Może zrobiła to jakaś moja pseudokoleżanka lub ktoś, kto bardzo mnie nie lubi. Wrogów mi nie brakuje, niestety - powiedziała.
W dalszej części wypowiedzi zaskakuje jednak jej znajomość szczegółów afery, a nawet screenów z rozmów pomiędzy "modelkami" a stręczycielkami.
Ta konwersacja jest bardzo nietypowo napisana. Są tam zamazane godziny. Język jest taki... dość wulgarny. Wydaje mi się, że jakby ktoś opisywał "pracę" to nie używałby takiego języka. Był on nasycony wulgaryzmami - relacjonuje Justyna, zaraz jednak przezornie dodając, że "tylko o tym czytała". Poza tym, z tego co wiem, bo oczywiście to czytałam, tam jest napisane, że wylot jest ze Szczecina. To, co słusznie zauważyli różni ludzie - oraz sama sobie sprawdziłam - nie ma żadnych wylotów ze Szczecina do Dubaju.
Pawlicka przekonuje też, że nie mogła być dziewczyną, o której mowa w rozmowie, bo... w tym czasie była z rodzicami w Chinach.
Ja w tym czasie byłam z rodzicami w Chinach. Mam na stałe chłopaka, więc jeżeli ktokolwiek obserwuje moje życie, mojego Instagrama, to wie, że taki wyjazd nigdy nie miał szans mieć miejsca. Ja nawet nigdy w życiu nie byłam w Dubaju. To jest w ogóle hit tej całej sprawy - mówi.
Justyna pochwaliła się też, że jej biznes futrzany ma się świetnie.
Mam dobrze prosperującą firmę. Wiem, że ma ona sporo przeciwników, ale ona naprawdę mi bardzo dobrze działa. Ja naprawdę wolałabym jeść piach niż zajmować się tym, co tam jest opisane. Żadnego sponsora nigdy nie miałam. Zawsze było wręcz odwrotnie, często finansowo radziłam sobie lepiej niż moi partnerzy. Tak że absolutnie dementuję te doniesienia. Odbieram to jako prowokację w moją stronę. Może to jakaś zazdrosna była mojego chłopaka to napisała... Absolutnie to dementuję - powtórzyła.
Przekonują Was gęste tłumaczenia Pawlickiej?