Wkrótce minie pięć lat odkąd Robert Lewandowski poślubił swoją młodzieńczą miłość, jeszcze z czasów wspólnych obozów sportowych, Annę Stachurską.
Krytycy Ani zarzucają jej, że wypromowała się na małżeństwie ze znanym piłkarzem, i gdyby nie zmieniła nazwiska na Lewandowska, nikt by nie słuchał jej światłych porad, dotyczącej niemal każdej dziedziny życia. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że dzięki małżeństwu z ambitną kobietą również kariera Roberta nabrała znacznego przyspieszenia.
Podobno jest to w dużej mierze zasługa żony, która nie tylko pilnuje mu diety i karmi "kulkami mocy", lecz także motywuje oklepanymi frazesami, z których słynie jej blog.
Lewandowska wystąpiła nawet na okładce magazynu Coaching, potwierdzając w ten sposób, że odkryła swoje nowe powołanie. A to, że przy okazji skrytykowała stosowane przez coachów metody, zdaje się jej zupełnie nie przeszkadzać. W końcuto nie pierwszy raz, gdy zaprzecza sama sobie.
Najgorsze, że to się udziela! W rozmowie z Faktem Robert, szacując szanse polskiej reprezentacji na Mundialu w Rosji, miejscami mówi całkiem jak ona.
Wiadomo, że chcielibyśmy odświeżyć historię - zapowiada polski napastnik. Mieć co wspominać. Króluje u nas mentalność błyskawicznego wynoszenia na piedestał po sukcesach i równie szybkiego tłamszenia po niepowodzeniach. Zamiast popadać ze skrajności w skrajność, wolę zachować równowagę. Bycie w tym miejscu kosztuje nas wiele wysiłku. Nic nie dostaliśmy za darmo. Dlatego w spokoju i skupieniu bez zbędnej gadki może uda się zrobić coś fajnego.
Na wypadek, gdyby się - odpukać! - nie udało, Ania znów podpowie, co mówić w takiej sytuacji.
Wraz z roczna córką wybiera się bowiem z polską reprezentacją na mundial.
Ona ma swoje techniki, które mi pomagają - zwierzył się Robert.