Festiwal w Opolu w tym roku upłynął raczej pod znakiem odgrzewanych kotletów, co nieszczególnie nas dziwi, ale pojawiła się też i sytuacja, o której warto było napisać. Donatan, znany ze swoich raczej seksistowskich zachowań i poglądów, postanowił złapać Edytę Górniak za pośladek na ściance.
Zasadniczo nie dziwi nas to, mając w pamięci jego liczne wypowiedzi i występy z półnagimi dziewczynami ubijajacymi masło, natomiast to, co wzbudziło nasze emocje, to reakcja Górniak - zamiast potulnie udawać, że nic się nie stało, wokalistka bez zastanowienia spoliczkowała go, mimo obecności fotografów.
Udało nam się zapytać Edytę o zdarzenie, o którym rozpisują się wszystie media.
Są sytuacje, których nie można ignorować. Mam nadzieję, że ten gest wyznaczy granice, których nie można przekraczać - powiedziała Górniak w rozmowie z Pudelkiem.
To bardzo budujące, że w czasach, w których często zezwala się na tego typu zachowania w przestrzeni publicznej, czesto uznaje je za śmieszny żart czy coś nieszkodliwego, a #metoo dociera nad Wisłę jedynie w teorii, ktoś ma odwagę nie dać się tak traktować i daje jasny sygnał, że nie ma zgody na takie traktowanie.
Warto przypomnieć, że Edzia i Donatan już kiedyś mieli konflikt na podobnym tle - przypomnijmy, że Donatan kilka lat temu "pomylił" garderoby i zobaczył Górniak w trakcie przebierania się. Napisał wtedy na Faceboku, że mogłaby być jego Słowianką...
Cóż, oby wokalistki w Polsce przejrzały na oczy i uznały, że nie muszą nagrywać z kimś takim, by zaistnieć w rozgłośniach radiowych.
Edyta Górniak w Opolu zaprezentowała stworzoną przez Donatana piosenkę Andromeda oraz z sukcesem zmierzyła się z ponadczasowym hitem Co mi panie dasz.