Olga Frycz, chociaż w październiku skończy dopiero 32 lata, zdążyła już zasłynąć rozbiciem małżeństwa Jacka Borcucha i Ilony Ostrowskiej. Jej romans z reżyserem rozpoczął się osiem lat temu na planie filmu Wszystko, co kocham. Dla 22-letniej wówczas aktorki Borcuch porzucił żonę z małym dzieckiem.
Potem próbował grać na dwa fronty, o co Olga miała do niego żal. Liczyła na to, że reżyser szybko się rozwiedzie i weźmie z nią ślub. Narzekała, że póki jest jego kochanką, ludzie z branży krzywo na nią patrzą. W końcu Ostrowska straciła cierpliwość i sama złożyła pozew. Niestety, po uzyskaniu rozwodu, Borcuch nie tylko nie oświadczył się Oldze, ale zaczął spotykać się z Małgorzatą Ohme:
Frycz zrozumiała, że traci czas i spakowała walizki.
Dwa lata temu poznała na siłowni trenera tajskiego boksu, Grzegorza Sobieszka. Szybko zdecydowali się zamieszkać razem. Przeważyły względy logistyczne: Olga potrzebowała kogoś, kto zajmie się psami, gdy ona wyjedzie do Ameryki Południowej z ekipą Agenta.
Ciąża aktorki była zaskoczeniem ponoć również dla niej samej. Do tej pory nie dała się poznać jako osoba szczególnie przywiązana do rodzinnych wartości.
Podobno jednak to tylko pozory.
Ona jest bardzo rodzinna, wychowała się z czwórką rodzeństwa - zapewnia w rozmowie z magazynem Flesz znajoma aktorki. Rolę mamy traktuje serio i po porodzie chce zrobić sobie przerwę w pracy.
Z tym raczej nie będzie kłopotu, bo dalsze losy jedynej produkcji, z którą Olga jest związana zawodowo, Pensjonatu nad rozlewiskiem, stanęły pod znakiem zapytania.
Na szczęście Olga ma plan awaryjny. Jak donosi gazeta, postanowiła założyć blog o macierzyństwie. Prawda, że tęskniliście za kolejną celebrytką, wymądrzającą się na ten temat? Na razie wprawia się, zamieszczając domowe zdjęcia na Instagramie.