Trzy lata temu Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów z obietnicami umiaru, pokory i ciężkiej pracy za symboliczne pieniądze. Beata Szydło przekonywała, że "wystarczy nie kraść", a znajdą się pieniądze na wszystko. Działacze PiS-u przeciwstawiali własną skromność arogancji i rozpasaniu platformerskich "elit", żywiących się ośmiorniczkami.
Jak się okazało, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Cztery lata po ujawnieniu nagrań z restauracji Sowa & Przyjaciele, politykom przestały wystarczać ośmiorniczki i zażądali od marszałka Marka Kuchcińskiego, by w sejmowej stołówce częstował ich ośmiokrotnie droższymi przegrzebkami oraz kawiorem, którego zamówiono już pięć kilogramów.
Beata Szydło za czasów, gdy pełniła urząd premiera, nie zdecydowała się pójść w ślady swoich poprzedników i latać do domu rejsowym samolotem. Wolała, by wojskowa CASA była podnoszona z lotniska specjalnie dla niej.
W ogóle, jak się okazuje, posłowie obecnej kadencji dość beztrosko zarządzają pieniędzmi podatników. Jak donosi portal Na Temat, ich podróże luźno łączą się z pełnionymi przez nich funkcjami politycznymi.
Obecnie niezrzeszony poseł Piotr Liroy Marzec wydał na przykład 14,5 tysiąca złotych na wyjazd na Canadian Music Week. Jak miało mu to pomóc w pełnieniu mandatu posła - nie wiadomo…
Anna Paluch z PiS przeznaczyła 18 tysięcy z kieszeni podatników na wyjazd do Chicago, gdzie wzięła udział w otwarciu ulicy imienia zasłużonej Jadwigi Kaczyńskiej. Przecinanie wstęgi zajęło jej dziewięć dni.
Pisaliśmy już o podróżach Marka Suskiego, który okazał się nie tylko specjalistą od carycy Katarzyny lecz także Chopina, do Chin na koncerty fortepianowe. Za pierwszym razem tak mu się spodobało, że wybrał się po raz drugi, Za jego przeloty do Pekinu i z powrotem zapłaciliśmy 33,5 tysiąca złotych.
Nie wspominając już o przelotach Krystyny Pawłowicz klasą biznes na konferencję kobiet w Tokio, dokąd wybrała się jako… korespondentka Radia Maryja.
Zresztą nienajlepszą opinię posłów PiS o klasie ekonomicznej dobrze wyraziła senatorka Anna Maria Anders.
Ja uważam, że wyglądam bardzo dobrze na swój wiek, ale mam 67 lat. Nie będę leciała klasą turystyczną, economy class, tam i z powrotem, jak ja mam wracać do Senatu – wyjaśniła w kwietniu tego roku.
W sumie przez minione półtora roku realizacja wyjazdowych pasji polityków kosztowała podatników 4,1 miliona złotych.