Po głośnym incydencie, do którego doszło podczas tegorocznego festiwalu w Opolu z udziałem Donatana i Edyty Górniak, dyskusja na temat #metoo na gruncie polskim rozgorzała na nowo. I choć świadkami sytuacji byli nie tylko wokalistka i producent, ale też zgromadzeni reporterzy, a na wideo krążącym w sieci widać, jak ręka Donatana wędruje w okolice pośladków Górniak, tłumaczenia muzyka można uznać za... dziwaczne:
Edyta postanowiła odnieść się do zajścia w Dzień Dobry TVN:
Donatan mnie nie przeprosił, zostawiam to w przeszłości, rozczarowania są naturalną częścią życia, przyjmuję to na klatę - twierdzi Edzia. Kiedy to się działo, ja byłam sfokusowana na pracy, zgniotłam w sobie ten dyskomfort, wiedziałam, że muszę wyjść na scenę. Musiałam się z tym wewnętrznie zmierzyć, nie było to łatwe.
Dziennikarz w rozmowie z Edytą podkreślił, że Donatan wystosował oświadczenie na Facebooku.
Serio? Nie slyszałam - powiedziała z przekorą wokalistka.
Człowieczeństwo kształtuje się wtedy, kiedy umiemy naprawić pewne sytuacje. Za długi moment był wyczekiwania przez niego, już tego nie naprawi, zaufanie zostało zawiedzione. To nie jest atmosfera do współpracy w tej chwili - skwitowała.
Górniak w rozmowie oczywiście wspomniała też o Allanie, podkreślając, że zamiłowanie synka do muzyki tonuje zwracaniem uwagi na jego edukację:
Lubi przebywać z muzykami, przychodzić na próby, ale mój instynkt matczyny wtedy dominuje i ja nie mogę się skupić. Czasami go stopuję, musi pamiętać, że jest szkoła, on żyje głównie muzyką.