Krzysztof Ziemiec, po przejęciu TVP przez Jacka Kurskiego, zachował stanowisko jako jedyny z ekipy Wiadomości. Kurskiemu nie przeszkadzało to, że Ziemiec prowadził program za czasów poprzednich prezesów, bo prezenter cieszy się sympatią polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nawet nalegali, by to właśnie on poprowadził debatę prezydencką w 2015 roku.
Kiedy TVP wysunęła Kraśkę, PiS stanowczo zaprotestował, wolał Ziemca - wspomina ówczesny pracownik telewizji publicznej w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Nowym pracownikom Wiadomości, pościąganym z TV Trwam ojca Rydzyka oraz skrajnie prawicowej TV Republika, podoba się manifestowana na każdym kroku religijność Ziemca. Swoją książkę Warto być dobrym promuje głównie w kościołach.
Podczas jednego ze spotkań autorskich wyznał, że w zawodzie dziennikarza jest mu równie ciężko, co kioskarzowi sprzedającemu pornografię.
Tak samo trudno jak kierowca PKS-u, jak rolnik czy sprzedawca nasion czy kioskarz, który musi sprzedawać w kiosku literaturę pornograficzną, bo ten kiosk mu to daje i każe - tłumaczył z ambony (!) kościoła w Lasku. Pracuje w takim miejscu. Gdyby chciał sprzedawać same święte książki, to by musiał pracować w punkcie kościelnym.
Krzysztof sporo wie o pracy kioskarza. Jak wspominają jego koledzy z dzieciństwa spędzonego na mokotowskim podwórku, jedną z ulubionych rozrywek małego Ziemca było udawanie, że chce kupić coś z najwyższej półki osiedlowego kiosku. Kiedy już wiekowy sprzedawca wyciągnął drabinę i z trudem się na nią wspiął, Ziemiec rezygnował z zakupu.
Po wypowiedzi prezentera na temat pornografii w branży zawrzało. Wiele osób zastanawiało się, czy Ziemcowi, który doskonale czuł się mediach zarówno za rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jak pierwszego PiS-u oraz Platformy Obywatelskiej, nie przeszkadza własna hipokryzja.
Okazuje się, że nie.
Chociaż w latach 90., gdy pracował w radiowej Trójce, z entuzjazmem wypowiadał się o członkostwie Polski w Unii Europejskiej i NATO, a nawet Paradach Równości, zaś Jerzego Owsiaka, który dopiero zaczynał swoją wielką akcję charytatywną, wychwalał pod niebiosa, teraz, odkąd pracuje dla "dobrej zmiany", prezentuje zupełnie inne zdanie na wszystkie te tematy.
Kiedy w sierpniu zeszłego roku Ziemiec przedstawił w Wiadomościach nieprawdziwe, jak się potem okazało, doniesienia zagranicznej prasy na temat zgorszenia, jakie rzekomo odbywa się na Przystanku Woodstock, napisał do niego rozżalony Owsiak.
Krzysztof, znajdź coś innego, przyzwoitego - apelował założyciel WOŚP. Żebyś mógł znowu ze mną rozmawiać o podróżach i żebym mógł się z tobą napić wódki.
O pierwszych częściowy wolnych wyborach 4 czerwca 1989 roku Ziemiec mówił: To był wielki moment. Starsze pokolenie miało kampanię wrześniową, powstanie, Sierpień '80, a moje ma przełom, który jednym przyniósł oczekiwane zmiany, innym rozczarowanie.
Kilka lat później Ziemiec firmuje swoją twarzą pasek Wiadomości, na którym 4 czerwca zostaje ogłoszony "dniem zdrady i zmowy elit".
Krzysztof idzie w zaparte, że nic nie wiedział o pasku.
Przychodziłem do mediów, które starały się być obiektywne - zapewniał podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim. Dawno temu prezes TVP mówił żartobliwie, że poglądy trzeba zostawić w szatni, kiedy odwiesza się płaszcz, i ja się z tym zgadzałem. *Jestem tylko pracownikiem winnicy pańskiej i byłem nim zawsze. *
Oczywiście nie za darmo. Jak podaje Wyborcza, za firmowanie propagandy Ziemiec dostaje 33,5 tysiąca złotych miesięcznie. To gwiazdorska stawka dziennikarska, więcej, bo 40 tysięcy zarabia tylko Danuta Hołecka, ulubiona prezenterka Jarosława Kaczyńskiego.
Zdaniem dawnych znajomych z branży, Krzysztof kompromituje się właśnie dla pieniędzy. Chce zapewnić dostatnie życie niepracującej zawodowo żonie oraz trojgu dorastającym dzieciom, które dziesięć lat temu, ryzykując życiem, osobiście uratował z pożaru.
On to robi z miłości - komentuje informator gazety. Nie z miłości do PiS-u czy do rządu. Z miłości do żony i dzieci. Dla nich zrobi wszystko.
Ziemcowi w wywiadzie dla prawicowego tygodnika Sieci wymsknęło się niedawno, że jest ciężko.
Znów czuć olbrzymią frustrację - wyznał. Nieraz zadawałem sobie pytanie, czy nie należałoby pójść inną drogą i powiedzieć "Dziękuję". Mam już jednak swoje lata i trudno byłoby zaczynać wszystko od nowa. Jestem za młody, żeby zupełnie zrezygnować z pracy i pójść na emeryturę, której zresztą, jak wielu dziennikarzy, mieć nie będę. I za stary, żeby zmienić swoje życie. Ciągnę więc swój wózek pod górę. Jak umiem.