W programie Projekt Lady zostało 10 uczestniczek. W ubiegłym tygodniu do domu została odesłana Sara Kacprzak, zaś Sandra Rogaczewska i Wiktoria Lewińska pozostały z niemiłym uczuciem, że są zagrożone i mogą wylecieć w każdej chwili.
Śniadanie rozpoczęła obietnica Tatiany Mindewicz-Puacz, że uczestniczki, po pięciu tygodniach rozłąki, będą miały okazję spotkać się z bliskimi.
Jest szczęście, ale i stres, bo nie wiem, jak wypadniemy - martwiła się Agnieszka Koszelak. Wiecie, dziewczyny, musimy tu posprzątać na maksa.
Boję się, że moi nie przyjadą - wyznała Sandra.
Przygotowania do uroczystej rodzinnej kolacji rozpoczęły się w pałacowej kuchni pod okiem wykwalifikowanego kucharza.
Ja w ogóle lubię gotować, interesuję się kuchnią, ale z tym bażantem sobie nie radziłam, bo to było obrzydliwe - ujawniła Klaudia Obrzut.
Najsłabszym ogniwem okazała się Patrycja Hutna, która podczas gdy koleżanki krzątały się po kuchni, zamarła w zamyśleniu, udając, że po raz kolejny przelicza martwe bażanty.
Ona jest dziwna - skomentowała Wiktoria. Nawet nie chcę o niej mówić, bo jest dziwna.
Drugim etapem przygotowań była rozmowa z mentorką Tatianą na temat trudnego dzieciństwa. Oczywiście nie obeszło się bez łez.
Magda Lubacz ujawniła, że w jej domu rodzinnym brakowało rozmów o uczuciach.
Wiem, że moi rodzice zrobiliby dla mnie wszystko, ale nigdy nie powiedzieli mi, że mnie kochają. Dlatego ja też nie umiem o tym mówić - wyznała.
Okazało się, że Sandra Rogaczewska ma taki sam problem.
Tata nie był nawet na mojej komunii, bo musiał być w pracy - żaliła się. Byłam przyzwyczajona, że jego ciągle nie ma.
Czasem rodzice nie mają pojęcia o tym, czego brakuje dzieciom - wyjaśniła mentorka. Nie można przedawkować mówienia "kocham cię".
Moja babcia bardziej o mnie dbała niż mama - wyznała Natalia Bugajska. Ona wiedziała o mnie wszystko, potrafiła zadzwonić do mnie do szkoły tylko po to, żeby powiedzieć, że zrobiła naleśniki. Ale już jej nie ma...
Ja cię doskonale rozumiem - wyznała mentorka. Ja też tęsknię za moją babcią Kazią.
Podczas gdy uczestniczki pracowały w pałacowej kuchni, ich bliscy buszowali po sypialniach. Bez żadnego kłopotu rozpoznali łóżka swoich córek, niektórzy tylko zdziwili się, że panuje tam porządek.
Miałam nie przyjeżdżać - wyznała mama Natalii Bugajskiej. Ona zawsze była ze wszystkimi bliżej niż ze mną. Ale przyjechałam. Dziewięć miesięcy ją nosiłam pod sercem i zawsze będę ją kochać.
Rodzice Sandry, wbrew jej obawom, również stawili się w pałacu i przeczytali pozostawione dla nich listy, zawierające głównie wyznania miłości.
Otworzyły mi się oczy - przyznał tata Magdy. Nigdy nie mówiłem takich rzeczy, ale teraz myślę, że powinienem.
Tym razem, inaczej niż w poprzedniej edycji, żadna z uczestniczek nie przeżyła rozczarowania.
Pierwsze, co mi tata powiedział na ucho to było "kocham cię" - ujawniła Magda.
Wzruszone mentorki pozwoliły nawet mamom uczestniczek dołączyć do nich w kuchni, gdzie Agnieszka Koszelak rozdzieliła zadania. Niestety, mama Klaudii, ze względu na obowiązki zawodowe, musiała opuścić pałac przed kolacją.
Na szczęście moja mama szybko zaadoptowała Klaudię - dodała Natalia Bugajska.
Irena Kamińska-Radomska, jak sama wyznała, przekraczała próg jadalni pełna obaw. Na szczęście szybko się rozwiały.
Czułam się jak na dworze królewskim - wyznała olśniona nakryciem stołu. Panie stanęły na wysokości zadania.
Jeśli mentorkom zależało na tym, by, pod pozorami serdeczności, onieśmielić pałacowym zadęciem także rodziców uczestniczek, to im się w pełni udało.
Czy można zostawić trochę na talerzu, czy trzeba wyjeść wszystko? - dopytywała nerwowym szeptem mama Wiktorii.
Mentorka Irena zazwyczaj tylko kosztuje - pouczyła mamę Wiktoria.
A jak mam ten rosół zjeść do końca? - niepokoiła się mama Agnieszki Koszelak.
Możesz przechylić talerz - podpowiedziała córka.
Jak było do przewidzenia i do obliczenia, biorąc pod uwagę, że program został rozpisany na trzynaście odcinków, a w finale muszą zostać trzy uczestniczki, tym razem nikt nie opuścił pałacu.