W czwartek polska reprezentacja zagra swój ostatni mecz na mistrzostwach świata w piłce nożnej. Dla wszystkich Polaków pierwszy od 12 lat mundial miał być wielkim narodowym świętem, a zakończył się gorzką porażką i gigantycznym kacem moralnym. Najpierw przegraliśmy 2:1 z Senegalem, a później 3:0 z Kolumbią, co całkowicie pogrzebało nasze szanse na wyjście z grupy. Część komentatorów uważa nawet, że powinniśmy zrezygnować z ostatniego meczu z Japonią i "honorowo" wrócić do kraju.
Przypomnijmy: Pawłowicz radzi polskim piłkarzom: "Honor to byłby szybki powrót, wspólne PRZEPRASZAM I ZWROT KOSZTÓW"
Aktualnie trwają gorące dyskusje na temat przyczyn fatalnej formy polskich piłkarzy na mundialu. Pojawiają się zarzuty o zbytnie skupienie się na lansie, a nawet poważniejsze oskarżenia...
Zobacz: Polscy piłkarze pili alkohol na zgrupowaniach przed mundialem? "Trener nic z tym nie zrobił"
Sami piłkarze nie ukrywają, że są załamani takim wynikiem mistrzostw. Szczególnie mocno przeżywa tę sytuację Robert Lewandowski, który na poniedziałkowej konferencji prasowej stwierdził, że "miał niewiele okazji do strzelenia gola". Sugerował jednocześnie, że nie on jeden odpowiada za porażkę, bo "piłka to sport zespołowy". Można było odnieść wrażenie, że zrzuca winę na pozostałych kolegów. Tak w każdym razie zinterpretował jego wypowiedź niemiecki tabloid Bild.
Popatrzmy, w jakich klubach grają reprezentanci Kolumbii. To pokazuje różnicę pomiędzy obiema jedenastkami. Czuję teraz bezradność. Bo co z tego, że próbujesz, walczysz, ale jest poprzeczka, której nie możesz przeskoczyć. (...) Jestem rozczarowany tym, jak zagraliśmy. Nigdy nie mówiłem, że to może być mój turniej życia. Nie wiem, jakie argumenty za tym przemawiały. Okazji to strzelenia gola miałem niewiele. Czuję się odpowiedzialny za porażki, ale nie pod względem osobistym. Piłka nożna to sport zespołowy. Nic więcej nie mogłem zrobić - bronił się.
Ponoć kolegom z drużyny nie spodobały się jego wypowiedzi. Teraz Lewandowski próbuje się tłumaczyć, mówiąc, że co innego miał na myśli.
Nie miałem zamiaru wypowiadać się źle o kolegach. Nigdy tego nie robię, nie wypowiadam się negatywnie. Zostałem źle zrozumiany. Zawsze stoję za trenerem i piłkarzami tej reprezentacji - zapewnia sportowiec.
Nie od dziś mówi się o tym, że relacje pomiędzy zawodnikami w naszej kadrze nie są najlepsze. Ujawnił to w swojej najnowszej książce m.in. Sebastian Staszewski, który twierdzi, że Robert "nie wszystkim pasuje jako kapitan i jest odbierany jako odizolowana gwiazda". Z pewnością jego ostatnie wypowiedzi nie poprawią stosunków z pozostałymi graczami.